- Można nie zdążyć z interwencją u tych młodych ludzi - przestrzegał w TVN24 doktor Adam Pietrzak, lekarz medycyny ratunkowej. Nawiązywał do protestu głodowego, prowadzonego już 15. dzień przez grupę rezydentów.
- To nie są ludzie, którzy by ze startu, ze stabilnego życia przeszli nagle w tryb głodówki - zaznaczył dr Adam Pietrzak.
To nie jest głodówka "dietetyczna"
Tłumaczył, że jeszcze przed rozpoczęciem protestu głodowego byli to "ludzie już na pograniczu wycieńczenia". - Miewają zaburzenia hormonalne, zaburzenia proporcji snu - zwracał uwagę. Bierze się to, jak mówił, stąd, że lekarze rezydenci pracują 400 godzin w miesiącu, a nawet więcej.
- Teraz z tego trybu "chorego", niefizjologicznej pracy, przechodzą w tryb głodówki, gdzie jest niedostatek węglowodanów, tłuszczów, białek. Jest dostarczana woda do organizmu. Ten człowiek zaburza cały tryb metaboliczny, zaburza cały tryb hormonalny - mówił Pietrzak.
- Dekompensacja (załamanie się, stan krytyczny - red.) u tych młodych ludzi następuje dużo, dużo szybciej, niż byłby to "normalny" człowiek, który decyduje się na dietetyczną głodówkę, bo ma taką fantazję, coś takiego w internecie przeczytał. To jest zupełnie inna sytuacja, kiedy człowiek przechodzi z normalnego trybu żywienia w normalny tryb głodówki - wyjaśniał.
"Można nie zdążyć z interwencją"
Pietrzak zwrócił uwagę, że pierwsze objawy są to "potworne" zaburzenia hormonalne, poczynając od zaburzeń tarczycowych, przysadkowych, nadnerczy czy trzustki.
- To, co grozi tym młodym ludziom, czego się najbardziej boimy, co ich może zabić na stanowisku, to jest czy przedwczesny zawał czy zaburzenia rytmu serca prowadzące do zatrzymania krążenia - tłumaczył lekarz.
- Można nie zdążyć z interwencją u tych młodych ludzi, bo są to młodzi ludzie o jeszcze kiepskim krążeniu bocznym serca. Oni swoich zawałów w zawodzie jeszcze nie przeżyli wiele. W związku z tym ewentualny zator, zawał będzie znaczący, może ich po prostu zabić - mówił.
"Cichy kolega dyżurowy"
W środowisku lekarskim zawały - powiedział doktor Pietrzak - określa się mianem "dysfunkcji zawodowej". Używa się tego określenia, by nie przyznać, że jest to "norma".
- W zawodzie lekarskim mówi się, że zawał jest naszym takim cichym kolegą dyżurowym - przyznał.
Dodał, że pierwszych zawałów doświadczają już ludzie dwudziestokilkuletni czy trzydziestoletni.
Autor: MKK, mnd//rzw / Źródło: TVN 24