Policja usunęła część osób demonstrujących przed Sejmem. - Widać, że PiS nie odpuszcza i idzie w stronę eskalacji konfliktu - mówiła posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz.
- Przyjechałam zaalarmowana przez panią poseł Joannę Schmidt, która była w Sejmie i poinformowała mnie o tym, że nasi działacze, którzy tu protestują, zostali otoczeni przez policję - mówiła TVN24 Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna). - Przyszła informacja, że zgromadzenie jest uznane za nielegalne i ma zostać rozwiązane. Trwało to jakieś 15-20 minut, kiedy te osoby były rzeczywiście ściśnięte, otoczone przez policjantów. Nagle przyszedł rozkaz odwołania całej akcji. Absurdalne było to, że rozkaz, polecenie przyszedł od Straży Marszałkowskiej, przynajmniej tak powiedział jeden z policjantów, bo my w Sejmie nie mogliśmy się niczego dowiedzieć, aby tym osobom pomóc - komentowała posłanka Joanna Schimidt.
Gasiuk-Pihowicz krytykowała decyzję policji. Podkreślała, że to wyjątkowa sytuacja. - Są zgromadzenia, które mogą odbywać się ad hoc, więc trudno powiedzieć tu o jakiejś nielegalności. Mamy do czynienia z wyjątkową sytuacją. Widać, że po stronie partii rządzącej nie ma chęci złagodzenia tego kryzysu - powiedziała.
- Dochodzą nas kolejne informacje, że ustawy o TK zostały podpisane. Obawiam, że możemy spodziewać się negatywnego scenariusza w Trybunale Konstytucyjnym. Widać, że spotkania, które się odbywały, były organizowane przez pana prezydenta, były w jakimś sensie zasłoną dymną, bo widać, że PiS nie odpuszcza, idzie absolutnie w stronę eskalacja konfliktu. Zresztą słychać to w głosach polityków PiS - podkreślała Gasiuk-Pihowicz.
"Namawiamy do dialogu i rozmowy"
Posłanka Joanna Schmidt przyznała, że to dziwna sytuacja, że zgromadzenie zostało uznane za nielegalne nad ranem, a zaraz później pojawiły się barierki. Podkreśliła, że na pewno jest to jeden z punktów przygotowania służb do manifestacji zapowiedzianej we wtorek na godz. 11. przez Komitet Obrony Demokracji. - Najważniejsze, że się uspokoiło i się wycofali - zaznaczyła. - Namawiamy do dialogu i rozmowy. Tego, czego braku Polsce w tym momencie, to spokojnej rozmowy. My byśmy bardzo chcieli, żeby właśnie ta debata polityczna, z którą właśnie mamy do czynienia, która toczy się na ulicach, przeniosła się jak najszybciej do Sejmu. Tam jest miejsce do prowadzenia nawet najostrzejszych sporów politycznych - stwierdziła Gasiuk-Pihowicz. - PiS ma pełnię władzy, ma pełnię środków, aby stworzyć przestrzeń do dialogu politycznego, do rozmowy. Niem może być tak, że jedno trudne pytanie posła opozycji powoduje, że zrywane są obrady Sejmu, bo to będzie powodowało burzenie ludzi i to będzie powodowało, że ci ludzie będą wychodzili na ulice. Najostrzejsza debata powinna toczyć się tu w Sejmie, a nie na ulicy. Wolę nawet najostrzejszą debatę parlamentarną, niż najmniejsze zgromadzenie na ulicy - zaznaczyła. - Chciałabym apelować do polityków PiS o uspokojenie, o nie eskalowanie, o nie używanie słów typu "warchoły'', takich jakie padały w przemówieniu pani premier. Wielka władza, jaką ma Prawo i Sprawiedliwość, to przede wszystkim wielka odpowiedzialność. Używanie takich słów w momencie przesilenia jest, w mojej ocenie, dowodem na brak politycznej odpowiedzialności. Ta ekipa po prostu traci kontrolę nad tym, co się dzieje - powiedziała TVN24 Gasiuk-Pihowicz.
- Te wszystkie działania osłabiają PiS. Poczuli się silni. Osoby, które czują się silne, podejmują rozmowy, PiS ucieka - dodawała Schimidt. - Pełnię odpowiedzialności za stworzenie tej napiętej sytuacji ponoszą politycy PiS - absurdalne zachowanie marszałka Kuchcińskiego, wykluczenie posła Michała Szczerby. Wystarczył jeden mały krok, aby wrócić do debaty parlamentarnej. Jak wiemy, upór jednego człowieka doprowadził do tego, że w tym momencie mamy przesilenie. Do kryzysu doprowadzili politycy PiS i oni mają wszystkie narzędzia, aby ten kryzys rozwiązać. Chciałabym zaapelować do polityków PiS do odpowiedzialności za państwo i byśmy wrócili jak najszybciej do debaty parlamentarnej i normalnej rozmowy - podkreślała z kolei Gasiuk-Pihowicz. - Widzieliśmy już w piątek, że coś się przełamało. PiS po raz pierwszy użył przemocy wobec protestujących. Do tej pory PiS mówił, że "my nie używamy przemocy wobec demonstrujących". W piątek pierwszy raz użyto przemocy wobec protestujących i użyto jej nie dlatego, że demonstracja była bardzo ostra. Użyto jej dlatego, aby wypuścić limuzyny z prominentnymi politykami PiS z Sejmu - mówiła.
Interwencja pod Sejmem
Przed Sejmem we wtorkowy poranek interweniowała policja. Funkcjonariusze siłą wyprowadzili część demonstrujących tam osób. Pojawiło się ogrodzenie. To prawdopodobnie przygotowania przed protestem KOD, który zapowiedziano na wtorek na godz. 11.
Obywatelski protest przed parlamentem trwa od piątku, kiedy posłowie opozycji rozpoczęli okupowanie sali plenarnej Sejmu. Według demonstrujących służby wezwały ich dziś rano do rozejścia się ze względów bezpieczeństwa.
Autor: kło\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24