O nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych zostali oskarżeni dwaj uczestnicy marszu nacjonalistów, zorganizowanego w 74. rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz – podał w poniedziałek wiceszef oświęcimskiej prokuratury rejonowej Mariusz Słomka.
- Zakończyliśmy dochodzenie w tej sprawie. Piotr R. i Teodor K. odpowiedzą za nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Drugi z mężczyzn został oskarżony także o znieważenie dyrektora Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Grozi im kara grzywny, ograniczenia wolności lub do dwóch lat więzienia. Akt oskarżenia został skierowany do sądu rejonowego w Oświęcimiu – powiedział prokurator Słomka.
Śledczy dodał, że obaj mężczyźni składali w prokuraturze wyjaśnienia. - Zaprzeczali, jakoby ich zamiarem było zrealizowanie przestępstwa nawoływania do nienawiści – zaznaczył Mariusz Słomka.
Obchody wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau
O zakończeniu dochodzenia poinformowało w poniedziałek radio RMF. Chodzi o demonstrację, która odbyła się w Oświęcimiu 27 stycznia tego roku. Uczestniczyło w niej ok. 200 osób.
Nacjonaliści przeszli sprzed dworca w pobliże byłego niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Marsz był legalny. Zgodę na jego przeprowadzenie - na podstawie ustawy - wydał prezydent Oświęcimia Janusz Chwierut. Krakowska "Gazeta Wyborcza" informowała wówczas, że Piotr R. miał mówić do uczestników m.in. "Czas walczyć z żydostwem i uwolnić od niego Polskę!"
Marsz zakończył się ok. 250 metrów od Muzeum Auschwitz. Uczestnicy nie mogli legalnie manifestować na jego terenie. Zgodnie z ustawą o ochronie terenów byłych hitlerowskich obozów zagłady, która obowiązuje od 1999 r., aby zorganizować zgodne z prawem zgromadzenie w Miejscu Pamięci lub w jego strefie ochronnej, należy wystąpić o zgodę do wojewody nie później niż 30 dni przed wydarzeniem. Tak się nie stało.
"Można było zrobić więcej"
Po rozwiązaniu demonstracji część jej uczestników weszła na teren Muzeum. Rzecznik placówki Bartosz Bartyzel oświadczył później, że "z publicznie dostępnej dokumentacji wynika, iż oficjalnie rozwiązanie manifestacji służyło wyłącznie wprowadzeniu w błąd przedstawicieli Muzeum".
Bartyzel podał, że na terenie Miejsca Pamięci "grupa podjęła kontynuację manifestacji bez wymaganych pozwoleń". Zdaniem Muzeum nie spotkało się to z reakcją obecnych na jego terenie policjantów. Szef MSWiA Joachim Brudziński, odnosząc się później do marszu nacjonalistów, przeprosił tych, którzy słusznie uznali, że nie było w tej sprawie adekwatnej reakcji policji. - Można było zrobić więcej - ocenił.
Muzeum początkowo zamknęło wejście na swój teren, ale później - aby nie dopuścić do eskalacji napięcia – wpuściło grupę narodowców, która pod eskortą Straży Muzealnej została przeprowadzona na dziedziniec bloku 11.
Po tych wydarzeniach do prokuratury wpłynęło kilka doniesień o możliwości popełnienia przestępstwa nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych i znieważenia Miejsca Pamięci. Złożyło je m.in. Muzeum Auschwitz, pełnomocnik posłanki Kamili Gasiuk–Pihowicz (PO-KO) oraz Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie.
Oświęcimscy śledczy badając sprawę oparli się przede wszystkim na filmach i zdjęciach zebranych podczas wydarzenia przez policjantów.
Oskarżony Piotr R.
Piotr R., jeden z oskarżonych w sprawie, w 2017 r. został prawomocnie skazany na trzy miesiące bezwzględnego więzienia za nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych. W 2015 r., podczas manifestacji przeciw imigrantom we Wrocławiu, spalił kukłę, która symbolizowała Żyda. Incydent odbił się szerokim echem w mediach.
Autor: mjz/adso/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24