W czerwcu prezydent Andrzej Duda odmówił dziesięciu osobom nominacji sędziowskich. Nie uzasadnił wówczas swojego działania. Teraz reporter "Czarno na białym" Tomasz Marzec dotarł do dokumentów, które pokazują kulisy tych decyzji.
Krajowa Rada Sądownictwa przedstawiła prezydentowi trzynaście wniosków o nominacje jeszcze przed wakacjami.
22 czerwca Andrzej Duda w drodze postanowienia odrzucił dziesięć z nich. Dziewięć osób ubiegało się wówczas o awans do sądu wyższej instancji, jedna - o urząd sędziego sądu rejonowego.
Prezydent nie uzasadnił wtedy swojej decyzji. - W ten sposób wychodzi poza rolę przewidzianą w konstytucji - tak odmowę ws. nominacji ocenia prof. Adam Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego.
Reporter "Czarno na białym" Tomasz Marzec dotarł do dokumentów, które rzucają światło na to, w jaki sposób zapadały decyzje dotyczące nominacji. Wynika z nich, że o losie kandydatów przesądziły co najmniej dwie osoby.
Pytanie do prokuratora
Pierwszą z nich - według reportera "Czarno na białym" - jest Bogdan Święczkowski, dziś prokurator krajowy i pierwszy zastępca prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
To właśnie do Święczkowskiego miał zwrócić się sekretarz stanu w kancelarii prezydenta, Andrzej Dera. W jednym z pism prezydencki urzędnik poprosił o zaopiniowanie kandydatury Andrzeja Piasecznego - wówczas prokuratora warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
W odpowiedzi Święczkowski miał przypomnieć, że Piaseczny chciał mu przed laty uchylić immunitet.
W piśmie czytamy: "Analiza materiałów (...) potwierdziła bezzasadność kierowanych wniosków o uchylenie immunitetu w stosunku do prokuratora Bogdana Święczkowskiego". Pod pismem tym znalazł się podpis... Bogdana Święczkowskiego.
Piaseczny został już wcześniej - pozytywnie - zaopiniowany m.in. przez swoich bezpośrednich przełożonych z prokuratury, zanim jeszcze wniosek o nominację dla niego trafił do kancelarii prezydenta.
Dostęp do tych opinii miała Krajowa Rada Sądownictwa, w której Andrzej Duda ma swojego przedstawiciela. Ów reprezentant nie zgłaszał wówczas zastrzeżeń do Piasecznego.
Odręczne notatki
Drugą osobą opiniującą nominacje - jak wynika z dokumentów - miała być Anna Surówka-Pasek, sekretarz stanu w kancelarii prezydenta. Nadzoruje tam prace dwóch biur: prawa i ustroju oraz obywatelstw i praw łaski.
Według reportera "Czarno na białym" to do niej trafiły wnioski KRS i to ona na liście kandydatów odręcznie zaznaczała, kto ma dostać nominację sędziowską, a kto nie.
- W ramach kancelarii prezydenta stworzono pozaprawne procedury służące weryfikacji konkretnych osób: tego, co robiły, w jakich sprawach orzekały. I od tych pozaprawnych czynności zależy, jak się okazuje, fakt powołania danej osoby na stanowisko sędziego - ocenia konstytucjonalista prof. Marek Chmaj, reprezentujący przed sądem trzech sędziów, którym Andrzej Duda odmówił nominacji.
Tymczasem - podkreślają eksperci - zgodnie z polskim prawem, kompetencje do oceny kandydatów na sędziów ma tylko i wyłącznie KRS.
- Prezydent moim zdaniem nie ma żadnych narzędzi, by móc się w tym przedmiocie wypowiadać - mówi prof. Strzembosz. I dodaje: - Pewnie ta pani, która sugerowała prezydentowi określone rozstrzygnięcia, opierała się na zupełnie nieweryfikowalnych materiałach. Przypuszczam, że chociażby na "googlach" - dodał były pierwszy prezes SN.
Tylko raz w historii
Reporter "Czarno na białym" nieoficjalnie dowiedział się, że tylko czterech z dziesięciu osób, którym odmówiono nominacji, będzie domagało się przed sądem uzasadnienia dla tej decyzji i jej zmiany.
Wcześniej tylko raz w historii prezydent odmówił powołania sędziów - zdecydował tak w 2007 roku Lech Kaczyński. Nominacji nie otrzymało wówczas dziewięć osób, powodów tej decyzji także wtedy nie podano.
Zobacz poprzedni materiał reportera "Czarno na białym" na ten temat z 5 września tego roku:
Autor: ts//rzw / Źródło: tvn24