Rząd próbuje naciskać na posłów koalicji, by uzyskać większość - tak opozycja komentuje fakt, że na trwającym posiedzeniu Sejmu odbędzie się wprawdzie długa debata, ale prawdopodobnie nie będzie głosowania ws. obywatelskiego projektu referendum, dotyczącego m.in. obowiązku szkolnego dla 6-latków. - Tu nie ma drugiego dna - oponuje koalicja. A marszałek Sejmu podkreśla, że "nikt nikomu nie obiecywał", że prace nad projektem zakończą się na bieżącym posiedzeniu.
Poparcie dla inicjatywy referendum zapowiedziała cała opozycja.
- Pani marszałek robi wszystko, co potrafi, by odwlec głosowanie ws. referendum. Jednak w końcu do niego i tak dojdzie - powiedziała posłanka PiS Jadwiga Wiśniewska. Jej zdaniem Platforma i PSL "boją się, że polegną" i stąd przesuwają termin głosowania. - To niestosowne zachowanie wobec wszystkich, którzy się podpisali pod wnioskiem o referendum - oceniła posłanka PiS. Dodała, że jej zdaniem jest wysoce prawdopodobne, że w ramach koalicji zostanie wprowadzona dyscyplina partyjna w tym głosowaniu.
Zdaniem zasiadającej w sejmowej komisji edukacji Krystyny Łybackiej z SLD "widać, że rząd próbuje ws. sześciolatków naciskać na posłów koalicji, by uzyskać większość". - To żałosne. Powinny liczyć się argumenty merytoryczne, a nie tylko dyscyplina i arytmetyka - zaznaczyła. Tymczasem, zdaniem posłanki SLD, rząd może się obawiać wyniku referendum, bo popełnił wiele błędów, niewłaściwie przygotowując reformę, nie zapewniając gminom odpowiednich środków na przyjęcie dzieci do szkół. - A propagowaniem idei pójścia sześciolatków do szkół rząd zajął się dopiero dzień po złożeniu podpisów za referendum, dopiero wtedy powstała infolinia dla rodziców. Na t, by te działania były skuteczne, było już zdecydowanie za późno - skwitowała.
Rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki stwierdził, że decyzja o przeniesieniu debaty jest wynikiem strachu koalicji. - Większość koalicyjna jest ruchoma, stąd, zapobiegawczo, przeniesiono głosowanie - ocenił. Dodał, że posłowie Solidarnej Polski będą namawiać niezdecydowanych posłów z koalicji do tego, by nie brali udziału w głosowaniu.
Podobnego zdania był Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu. - Nie powinna ona (koalicja - red.) przedkładać sztywnej sejmowej arytmetyki nad wyraźne potrzeby dzieci i rodziców - powiedział. Według niego Sejm zamiast odrzucać wniosek w pierwszym czytaniu powinien skierować go do prac w komisji.
"Trzeba mieć argumenty z jednej i drugiej strony"
- Nikt nikomu nie obiecywał, że na tym posiedzeniu Sejm zakończy prace nad obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie referendum ws. obowiązku szkolnego dla 6-latków - powiedziała jeszcze przed południem dziennikarzom marszałek Sejmu Ewa Kopacz.
Pytana, czy jej zdaniem referendum nie powinno się odbyć, a poprzedzającego go czasu nie należałoby wykorzystać na rzetelne poinformowanie, o co chodzi w reformie, odpowiedziała, że temu ma właśnie służyć debata, która poprzedzi głosowanie nad wnioskiem o referendum.
- Po to chcę dłuższej debaty, żeby mieć czas dla wnioskodawców, by wytłumaczyli na czym polegają ich argumenty. Chcę też dać czas stronie rządowej, pani minister, która przygotowywała starannie tę reformę, aby pokazała te dobre strony posłania dzieci do szkoły, zwiększając szanse sześciolatków w Europie i Polsce - powiedziała Kopacz.
I dodała: - Żeby być obiektywnym, trzeba mieć argumenty z jednej i z drugiej strony.
Marszałek Sejmu podkreśliła, że nie chce przesądzać, czy powinno dojść do referendum. Ale, jak zapewniła sprawa będzie przedyskutowana.
- Będzie długa debata z możliwością zadania maksymalnej liczby pytań - powiedziała Kopacz.
Przypomniała, że to początek drogi, potem posłowie zdecydują w głosowaniu, czy wniosek ws. referendum odrzucić czy też nie. - Nie zabierajmy im tego prawa - zaznaczyła.
PSL wspiera koalicjanta
Posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego stoją murem za swoim koalicjantem. Zdaniem Eugeniusza Kłopotka projekt referendum zawiera zbyt wiele pytań - Ja już inicjatorom to powiedziałem: "Trochę przegięliście, że tych pytań jest za dużo". Jak chce się ugrać coś, to trzeba walczyć o to coś, a nie liczyć, że ugra się wszystko - stwierdził poseł.
Powodzenia inicjatywie nie wróży Stanisław Żelichowski. - Prawdopodobnie Sejm to (projekt ws. referendum - red.) odrzuci. Więc, żeby ból dla tych, co zbierali podpisy był mniejszy, no to można skierować [projekt] do komisji, a z komisji wróci i wtedy [Sejm go] odrzuci. Ja bym był za takim rozwiązaniem -dodał.
Posłowie zajmą się w czwartek obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie referendum ws. obowiązku szkolnego dla sześciolatków, pod którym podpisało się niemal milion osób. Organizatorzy akcji (Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców) chcą, by w referendum obywatele odpowiedzieli m.in., czy są za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków, czy są za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków.
Autor: MAC/dnl//tr/kdj / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24