Kilka miesięcy w kolejce do specjalisty już nikogo nie dziwi, ale sytuacja we wrocławskich szpitalach jest dramatyczna. W największej przychodni w mieście pierwsze wolne terminy u endokrynologa to ... 2011 rok. To jeszcze nie wszystko - w niektórych przypadkach trzeba czekać nawet w kolejce do... kolejki, bo szpital akurat nie prowadzi rejestracji.
Zapisać się do lekarza w przychodni na ul. Dobrzyńskiej we Wrocławiu nie jest łatwo. Trzeba swoje odczekać. Ale, jak mówi Małgorzata Popiela, neurolog z wrocławskiej placówki, jeśli sprawa nie jest pilna, to pacjenta zapisuje się na tzw. "kalendarzyk", czyli kolejkę do kolejki. - Dzieje się tak dlatego, że chwilowo nie rejestrujemy żadnych pacjentów, bo mamy ich pełno na cały wrzesień i październik - mówi. A, jak dodaje, w przypadku pacjentów wymagających konsultacji neurologa, zapisywanie kogoś w sierpniu na grudzień jest głupotą.
Ale kolejki do lekarzy innych specjalności są jeszcze dłuższe. We Wrocławiu na wizytę do endokrynologa trzeba poczekać nawet do... 2011 roku!
Lekarzy coraz mniej
- Wszyscy, którzy mogą poczekać, czekają - mówi Popiela. Ale tych najbardziej potrzebujących bez opieki nie zostawia. - Jeśli jest coś pilnego, to załatwiam pacjenta jak najszybciej, przyjmuję go w dodatkowych godzinach - tłumaczy. Ale przyznaje, że nie jest to do końca zgodne z wymaganiami szpitala. Bo za każdego przyjętego pacjenta szpital dostaje od Narodowego Funduszu Zdrowia punkty, które przekładają się na pieniądze na badania. Ale istnieje limit tych punktów, dlatego placówka nie może przyjąć więcej pacjentów, niż ma to zapisane w kontrakcie z NFZ.
- Ja i tak zlecam za jednym razem wszystkie badania, żeby pacjent nie przychodził 10 razy w te kolejki, bo do wszystkich badań też są kolejki - mówi poirytowana lekarka. Ale, jak dodaje, jej głowa w tym, żeby leczyć pacjentów, a nie uzdrawiać służbę zdrowia. Zaznacza też, że coraz większym problemem jest brak specjalistów. - Wyjeżdżają po prostu na zachód. Dlatego jest nas coraz mniej. Kiedy przejdziemy na emeryturę, będzie poważna luka. I problem - twierdzi.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24