- Nie jestem sfrustrowany i nie zamierzam do nikogo strzelać. Wiedziałem, do jakiego resortu idę. Ministerstwo Sprawiedliwości to pole minowe – deklaruje Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z “Polską”. Były minister wraca do adwokatury i zapewnia, że na tym tylko zyska – przynajmniej finansowo.
- Tylko zyskam na powrocie do zawodu. Różnica w rocznym dochodzie to jakieś może nawet kilkaset tysięcy złotych – zapewnia Ćwiakalski. Prestiżu też mu nie żal. - Po tej dymisji odczułem nawet pewnego rodzaju ulgę, bo nie muszę już o godz. 6 rano śledzić paska w TVN24 z najnowszymi doniesieniami, ani o północy słuchać, co przeczytam jutro w gazetach. Mogę trochę zwolnić obroty - deklaruje.
Były minister ponownie zapewnił, ze w sprawie samobójstwa Roberta Pazika popełnił błąd “polityczny, ale nie merytoryczny”, sugerując, że samobójstwa w więzieniach się zdarzają i nie odwołując od razu dyrektora zakładu w Płocku. - Nie zwykłem podejmować decyzji pod publikę. Jestem profesjonalistą – przekonuje.
Zapewnia też, że nie ma żalu do premiera. - Wiedziałem, do jakiego resortu idę, i miałem pełną świadomość reguł, jakimi rządzi się polityka. Ministerstwo Sprawiedliwości to pole minowe. A co do premiera Tuska, sam byłem twardym szefem i dymisjonowałem swoich pracowników, jeśli więc premier uznał, że powinienem stracić stanowisko, to w pełni szanuję tę decyzję – mówi “Polsce”.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP