Po masakrze na norweskiej wyspie wszyscy zadają sobie pytanie co robić, gdy znajdziemy się w podobnej sytuacji. Okazuje się jednak, że nie ma jednego sposobu na wyjście cało z opresji. – Uczymy, co robić, by zwiększyć szansę na przeżycie – mówi były oficer GROM, który przeprowadza odpowiednie szkolenia.
Po pierwsze trzeba uciec ze strefy śmierci. - Jeżeli ktoś chce kogoś uśmiercić, to nie będzie strzelał w nogi, czy w głowę, tylko w korpus. Tu, gdzie najłatwiej trafić. My z tej strefy śmierci uciekamy. Przyjmujemy pozycję leżącą. Chronimy głowę, nogi są złączone. Gdyby ktoś nawet musiał po nas przebiec, to nic się nam nie stanie. Gdyby nas napastnik trafił, to wszystkie ważne organy znajdują się z przodu – instruuje Andrzej Kruczyński.
Złamać schemat i przeżyć
To schemat, ale sytuacja w Norwegii pokazała jak można, a nawet trzeba go złamać, by przetrwać. Adrian Pracoń, Norweg polskiego pochodzenia, by przeżyć schował się między ciałami przyjaciół i nie ruszył się, gdy napastnik strzelił mu w ramię.
Tym zachowaniem stworzył swoistą instrukcję i wzbudził podziw nie jednego specjalisty. Ci jednak nie uczą takich zachowań, bo jak tłumaczą, "ciężko nawet o tym mówić".
Eksperci od przetrwania mówią jednak, że ucieczka z krzykiem wzdłuż linii prostej od napastnika raczej nie pomoże. Lepiej poczekać na odgłos przeładowania broni, a potem szukać schronienia, naturalnej zasłony. – Można też ratować się ucieczką niestandardowymi drogami. Jeśli jesteśmy na parterze, to wychodźmy oknem, a nie drzwiami – mówi Kruczyński.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24