- CBA od pewnego czasu monitoruje temat listy leków refundowanych - mówi portalowi tvn24.pl dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak. - Na tym etapie niestety nie mogę się jeszcze podzielić naszymi ustaleniami - dodaje. Nie mówi też od kiedy CBA zajmuje się listą.
Frątczak potwierdza także naszemu portalowi doniesienia "Dziennika" o tym, że CBA bada sprawę wpisania na listę Iwabradyny - leku dla schorzenia kardiologiczne. - Analizujemy napływające informacje i od wyników tej analizy będzie zależał charakter dalszych czynności - tłumaczy Tomasz Frątczak. - Traktujemy sprawę poważnie - dodaje.
"Nikt nie wpisywał leku w ostatniej chwili" Były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha oświadczył na konferencji prasowej: - Nikt z ministerstwa zdrowia, w tym ja, nie dopisał leku na listę leków refundowanych w ostatniej chwili.
Media oskarżają polityka PiS o nieprawidłowości przy wpisaniu na listę leków refundowanych Iwabradyny, leku koncernu Servier. Według słów Bolesława Piechy, Iwabradyna była wpisana na listę już kilka tygodni temu i przeszła całą długotrwałą procedurę - w tym konsultacje zewnętrzne. - Od początku była w całej procedurze i w październiku była podana na stronie internetowej i poddana konsultacjom - mówił Piecha.
Lek zawieszony, potem przywrócony Dodał, że do ministerstwa trafiło około 50 opinii na temat tego leku: - Żadna nie kwestionowała tego leku, poza opinią Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego - wyjaśnił były minister. Według jego relacji, potrzeba weryfikacji tej opinii sprawiła, że w pierwszej wersji listy Iwabradyna była zawieszona, potem została przywrócona. - Mogliśmy co najwyżej lek wykreślić - mówił Piecha. Dodał, że w piątek, przed wysłaniem listy leków refundowanych do ministerstwa finansów, toczyła się jedynie dyskusja "wykreślić, czy nie".
Ministerstwo sprawdziło m.in. czy i w jakich krajach lek jest refundowany. Okazało się, jak mówił Piecha, że refundują go m.in. Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, Niemcy i Francja. Lek pozostał na liście.
PiS chce wyjaśnień od swojego wiceministra Wcześniej Bolesław Piecha spotkał się z szefem klubu Przemysławem Gosiewskim, któremu tłumaczył się z rzekomych nieprawidłowości. Wyjaśnień w tej sprawie domagali się partyjni koledzy Piechy.
Byłego wiceministra zdrowia czeka dziś jeszcze jedno spotkanie. O godz. 17.30 jest umówiony na spotkanie z nową minister zdrowia Ewą Kopacz. - Jestem przekonany, że przeczytała dokumentację i że podejmie decyzję w sprawie listy leków refundowanych, bo ta lista jest w interesie pacjentów - podkreślił Piecha na konferencji prasowej.
Kopacz była gościem "Poranka" TVN24. Pytana czy uważa, że Piecha mógł lobbować na rzecz koncernów farmaceutycznych, mówiła: Nie, nie sądzę. Nie chciałabym kogokolwiek dzisiaj o to posądzać, ale myślę, że minister Piecha powinien opowiedzieć, jak było. Jeśli będzie wszystko w porządku, to będzie w stanie to udowodnić.
Media: Piecha spotykał się z przedstawicielami handlowymi Według poniedziałkowego "Dziennika", Iwabradyna znalazła się na liście w kilka godzin po wizycie, jaką wiceministrowi Piesze złożyli przedstawiciele koncernu Servier. Z kolei poniedziałkowe "Fakty" TVN wyemitowały materiał, z którego wynikało, że Piecha spotykał się z przedstawicielem tej firmy farmaceutycznej nie tylko w ministerstwie (jak sam twierdził), ale też w restauracji.
Pytany o to Piecha, przyznał na konferencji prasowej, że odbył spotkanie w restauracji "Biblioteka", ale było ono nieoficjalne i uczestniczyło w nim kilkanaście osób.
W poniedziałkowej rozmowie z PAP Piecha ocenił, że nagłośnienie całej sprawy to "być może czarny PR firmy, która konkuruje w tej grupie leku". Dodał, że preparat na dusznicę był proponowany do umieszczenia na liście refundacyjnej od 2006 roku. Piecha podkreślał również, że z przedstawicielem koncernu produkującego ten lek nie spotykał się potajemnie, tylko rozmawiał zarówno w siedzibie ministerstwa, jak i podczas konferencji.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24