Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Białymstoku opublikował nagranie ku przestrodze. Widać na nim rozpędzony samochód przejeżdżający na czerwonym świetle. W kamerze auta rejestrującej egzamin na prawo jazdy pojawia się on tylko na ułamek sekundy, po czym znika.
Zdająca egzamin na prawo jazdy osoba miała mnóstwo szczęścia, bo tylko przytomna reakcja egzaminatora uchroniła obu pasażerów - a być może również więcej osób - przed utratą zdrowia, a nawet życia.
W trakcie skrętu w lewo na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną, nagle - między samochody wykonujące ten manewr - "wcisnął się" kierowca, który z niewiadomych przyczyn złamał przepisy, nie zatrzymując się na czerwonym świetle.
"Doszłoby do śmiertelnego wypadku"
Egzaminator użył hamulca w ostatniej chwili.
- Gdyby nie dobra interwencja egzaminatora i gdyby nie zahamował samochodu, doszłoby do śmiertelnego w skutkach wypadku - ocenił Michał Freino, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Białymstoku.
Jak tłumaczy, dopiero dzień po egzaminie, oglądającym nagranie z kamery "włos zjeżył się na głowie". - To była skrajnie niebezpieczna sytuacja. (...) Pojazd, który wjechał na czerwonym świetle rozpędzony był do około 90 km/h. (...) Nie wiem, o czym ten kierowca myślał, ale na pewno nie był skupiony na prowadzeniu samochodu - dodał Frejno.
Po analizie materiału stwierdził też, że rozpędzone auto "prawie otwarło się o zderzak" samochodu egzaminacyjnego.
Autor: MKK/adso / Źródło: tvn24