Decyzja polskiej Prokuratury Generalnej o wypowiedzeniu porozumienia o pomocy prawnej z Białorusią jest według naszych sąsiadów niezrozumiała i szkodliwa. Białoruska telewizja państwowa zastanawia się nawet, "co pchnęło Polskę do takiego kroku". O sprawie Alesia Bialackiego nie wspomina.
- Decyzja (wypowiedzenie porozumienia o realizacji wniosków o pomoc prawną między oboma krajami bezpośrednio przez prokuratury - red.) powoduje jedynie ubolewanie. Wszak pomoc w śledztwie w sprawach karnych jest uznaną praktyką międzynarodową. Dziś to na niej opiera się współpraca organów policyjnych wszystkich krajów świata. Niestety, ten krok nie przyniesie nic prócz szkody dla dwóch państw. Białoruś i Polska to przecież sąsiednie kraje, a przestępczość, jak wiadomo, nie ma granic - oceniła białoruska TV w czwartek wieczorem.
Zrywamy przez sprawę Bialackiego
Wypowiedzenie przez Polskę porozumienia oznacza, że mechanizm pomocy prawnej będzie scentralizowany - odtąd białoruskie wnioski będą trafiały do Prokuratury Generalnej. Jej szef Andrzej Seremet podjął tę decyzję w związku ze sprawą aresztowania przez władze białoruskie obrońcy praw człowieka Alesia Bialackiego, szefa Centrum Praw Człowieka "Wiasna".
Bialacki został oskarżony o przestępstwa podatkowe - chodzi o zatajenie sum, które, jak twierdzi "Wiasna", były przekazywane przez fundacje zagraniczne na działalność tej organizacji, w tym na pomoc osobom represjonowanym na Białorusi z przyczyn politycznych.
Do jego aresztowania przyczyniły się dane o jego koncie bankowym przekazane Białorusi przez Litwę. Potem okazało się, że w czerwcu dane Bialackiego przekazała władzom w Mińsku również strona polska, w ramach mechanizmu pomocy prawnej.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24