Nasz człowiek szefem Parlamentu Europejskiego? Taka wizja nie bardzo podoba się premierowi Włoch. Silvio Berlusconi chciałby, aby to Włoch został przewodniczącym PE najbliższej kadencji, a nie były polski premier Jerzy Buzek. O kulisach sprawy pisze czwartkowy "Financial Times" w korespondencji z Brukseli.
Gazeta przypomina, że na mocy nieformalnego porozumienia, wypracowanego dyskretnie przed kilkoma miesiącami, po tegorocznych, czerwcowych wyborach stanowiskiem przewodniczącego Parlamentu Europejskiego mieliby się podzielić Buzek i niemiecki socjalista Martin Schultz.
Nieoficjalne doniesienia sugerowały, że polski centro-prawicowy polityk sprawowałby tę funkcję przez połowę kadencji Europarlamentu, zaś w drugiej połowie ustąpiłby miejsca Schultzowi - liderowi frakcji socjalistycznej w PE.
Berlusconi przesądzi?
Obecnie, jak pisze brukselski korespondent "FT", to nieformalne porozumienie jest niepewne, ponieważ Berlusconi chce by funkcję, która miała przypaść Buzkowi zajął polityk włoski.
- Życzenia włoskiego premiera trudno będzie zignorować, ponieważ zanosi się na to, iż ukonstytuowana oficjalnie 29 marca jego nowa partia będzie największą narodową delegacją w grupie partii centro-prawicowych w PE - ocenia "Financial Times".
I przypomina, że w lipcu 2003 r. Berlusconi wprawił w osłupienie posłów PE, gdy w przemówieniu wygłoszonym z okazji zainaugurowania rotacyjnego przewodnictwa UE przez Włochy stwierdził, że deputowany Schultz z powodu sposobu wypowiadania się i gestykulacji były świetnym kandydatem do obsadzenia w filmowej roli kapo.
Jerzy Buzek
W wyborach do PE w 2004 r. Buzek uzyskał największą liczbę głosów ze wszystkich polskich kandydatów. Reprezentuje Śląsk i działa w Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, Komisji Środowiska, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności, oraz w Komisji Zmian Klimatycznych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA