PO-PiS bis? Dla dwóch trzecich Polaków odgrzanie pomysłu sprzed czterech lat w obliczu kryzysu nie wydaje się nierealistyczne – wynika z sondażu Homo Homini przekazanego tvn24.pl. Politolodzy są ostrożniejsi: ich zdaniem taka koalicja mogłaby powstać wyłącznie w warunkach naprawdę ekstremalnych.
Pracownia Homo Homini zapytała ankietowanych, czy ich zdaniem, w związku z kryzysem, politycy powinni się porozumieć i stworzyć koalicję ponad podziałami. Bo sojusz PO-PiS, dysponując zdecydowaną większością w Sejmie i poparciem prezydenta mogłaby skutecznie rządzić. Znakomita większość badanych (68 proc.) doceniła ten argument opowiedziała się za powstaniem takiej koalicji. Przeciw było trochę ponad jedna czwarta (28 proc.)
Kiedy ludzie mają silne obawy racjonalne argumenty przestają być trafne. Koalicja PO-PiS o przykład silnego myślenia życzeniowego: Polacy życzyliby sobie, żeby politycy usiedli i znaleźli wspólnie rozwiązanie gospodarczych problemów Andrzej Zybertowicz
Ekspertów takie wyniki nie dziwią
- Kiedy ludzie mają silne obawy – jak w czasie kryzysu – racjonalne argumenty przestają być trafne. To przykład silnego myślenia życzeniowego: Polacy życzyliby sobie, żeby politycy usiedli i znaleźli wspólnie rozwiązanie gospodarczych problemów – mówi w rozmowie z tvn24.pl socjolog Andrzej Zybertowicz. Zgadza się z nim politolog Rafał Chwiedoruk. – My, Polacy, kochamy jedność. Wynika to z naszej kultury. Mamy odrealnione pojęcie polityki, w której najchętniej widzielibyśmy jedno wielkie kochajmy się i narodową zgodę.
Na tę potrzebę odpowiadała słynna „polityka miłości” Donalda Tuska, a ostatnio nowy, łagodniejszy wizerunek PiS. Im bardziej odczuwamy kryzys gospodarczy, tym więcej ze strony polityków dwóch głównych partii deklaracji o woli współpracy, choć obie pozostają przy swoich zdaniach w kwestii recept na kryzys. PO ordynuje zaciskanie pasa i pilnowanie deficytu, PiS poleca inwestowanie nawet kosztem zwiększenia długu publicznego.
Nie wykluczam koalicji parlamentarnej dla rozwiązywania konkretnych problemów. Rządowa jest raczej niemożliwa Sebastian Karpiniuk
Pakt - nie, współpraca - tak
Sebastianowi Karpiniukowi z PO te różnice nie przeszkadzają w wyobrażeniu sobie współpracy między Platformą a PiS, choć - jak zastrzega - wyłącznie w Sejmie i raczej doraźnej. - Nie wykluczam koalicji parlamentarnej dla rozwiązywania konkretnych problemów. Rządowa jest raczej niemożliwa - deklaruje. Pakt stabilizacyjny bis? – pytamy. - Może nie pakt, ale współpraca w wybranych kwestiach. Ze strony PO jest tu otwarta droga, jesteśmy do dyspozycji i chcemy rozmawiać – dodaje poseł.
Grażyna Gęsicka z PiS patrzy jednak na takie zaproszenia sceptycznie. - Owszem, mówi się o wyciąganiu ręki, ale jest to czysta retoryka. Ta współpraca ma charakter medialny. Nie ma spotkań roboczych, nie ma dyskusji ekspertów, którzy siadają i rozwiązują prawdziwe problemy - rozwiewa złudzenia posłanka.
Mission Impossible?
Zdaniem naszych rozmówców spotkań nie ma i na razie nie będzie, bo realność koalicji PO-PiS jest pochodną głębokości kryzysu. Zybertowicz uważa, że jeśli załamanie gospodarcze będzie większe, PO może uznać, że dokooptowanie PiS do rządu jest jej na rękę, bo rozszerzy odpowiedzialność za trudne często decyzje. Z drugiej strony Jarosławowi Kaczyńskiemu też to się może opłacić. PiS mógłby w ten sposób zyskać szansę na realizowanie swojej wizji polityki, a także pokazać, że ma zdolność koalicyjną.
Dziś zapomnijmy o wielkiej koalicji. Dopiero w warunkach naprawdę ekstremalnego załamania gospodarki, kiedy frustracja społeczna sięgnie apogeum i zmienią się preferencje wyborcze, mogłoby dojść do porozumienia. Ale byłoby to małżeństwo już nie z rozsądku, ale ze strachu. Rafał Chwedoruk
Politolog Rafał Chwedoruk dodaje trzeci powód: gdyby niespodziewanie (bo na razie walczy o parlamentarne przetrwanie) SLD urósł na realną trzecią siłę z poparciem rzędu 20 procent, obawa przed zagrożeniem z lewej strony mogłaby zjednoczyć dwie partie prawicowe.
Małżeństwo z desperacji
Ale Chwedoruk także uważa, że sojusz PO-PiS na razie jest nierealny. – Dziś zapomnijmy o wielkiej koalicji. Kierujący się sondażami politycy będą wzajemnie udawać miłość i zapewniać o gotowości do współpracy, ale nic z tego nie wyniknie. Dopiero w warunkach naprawdę ekstremalnego załamania gospodarki, kiedy frustracja społeczna sięgnie apogeum i zmienią się preferencje wyborcze, mogłoby dojść do porozumienia. Ale byłoby to małżeństwo już nie z rozsądku, ale ze strachu.
Źródło: legia.com,zaglebie-lubin.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP