Trochę mnie nie było, gdyż akurat byłem na urlopie i to dosyć daleko. Na tyle daleko, że dotarcie na wiosenne wakacje wymagało podróży samolotem. Podróż jak podróż - w samolocie akurat dosyć nudno, ale za to ciekawą obserwację poczyniłem na lotnisku.
Takie nowoczesne, takie dizajnerskie, surowe i minimalistyczne. Niby high-tech, a jednak pełen oldskul. A wszystko przez brak gniazdka elektrycznego.
Światowe lotniska z grubsza można podzielić na przyjazne i nieprzyjazne użytkownikom laptopów. A że wśród pasażerów linii lotniczych z laptopem podróżuje co drugi, niemal w każdym porcie zaobserwować można polowanie na gniazdko elektryczne - życiodajną energię podtrzymującą komputerek skutecznie zabijający nudę oczekiwania na samolot. Ci szczęśliwi siedzą rozparci (najczęściej na podłodze, bo zwykle gniazdka są daleko od foteli - w końcu służą głównie ekipom sprzątającym, które podłączają odkurzacze) i dumnym wzrokiem z poziomu gruntu omiatają tych nerwusów, którzy, choć cieszą się komfortem fotela, z bólem odliczają minuty do wyczerpania baterii.