Ekspres z Helu do Warszawy. Wsiadamy we Władysławowie, wagon drugiej klasy, przedział zawalony bagażami i pełen młodych ludzi bez biletu - tak, że wejść do niego nie można. Miejscówki zostały sprzedane już wiele dni temu, a windsurferzy i windsurferki (jest takie słowo?) też przecież chcą wrócić do domów.
Przeciskanie się z bagażami i ich wymiana w przedziale z „nieuprawnionych” na „uprawnione” trwało wieki. Co bardziej krewcy posiadacze biletów żądali od konduktora opróżnienia z podróżników „na gapę” nie tylko przedziału – w końcu sami go opuścili – ale także korytarzy i toalet. Ostatecznie z wypchanego po brzegi pociągu nikt nie został wyrzucony, a gdy kłótnie przycichły, zaczęły się rozmowy. Pierwsze lody zostały przełamane na korytarzu. Dziewczyna i chłopak:
- Wiesz, właściwie, to ja pojutrze tu wrócę, ale pomyślałam, że wpadnę do Warszawy, żeby się trochę ruszyć… - Słuchaj, a może byś pojechała ze mną na Rodos. Lecę za tydzień na Prasonisi. - Wiesz, chyba nie, właśnie wróciłam z Limassol…
Podczas gdy siedzące na podłodze korytarza nastolatki rozważają zalety i wady śródziemnomorskich plaż, w przedziale starsza pani podpiera jeszcze starszą, gdy ta rozprostowuje nogi. Najstarsza pani wpada na pomysł. Z trudem wychodzi na korytarz i na chwilę ustępuje miejsca stojącej tam młodej dziewczynie. Dziewczyna zaskoczona siada, nie wie, gdzie podziać oczy, a panie w średnim wieku komentują: tak starzy ludzie nie powinni wychodzić z domu, bo gdy taka zasłabnie, to przecież kłopot, jak my się z tym będziemy czuły… Dziewczyna wstaje, dziękuje staruszce i ucieka do innego wagonu.
Spoceni, zgnieceni i zniecierpliwieni, czyli sytuacja w PKP niezmienna od lat. Jedyne, co się zmienia, to godziny odjazdu, bo opóźnienie – i owszem – „może ulec zmianie”.
Poznań, Dworzec Główny, kilka tygodni wcześniej. Czekam na luksusowy pociąg Berlin-Warszawa, wracam z międzynarodowego zjazdu w Gnieźnie. Kilka kroków dalej czeka były prezes Trybunału Konstytucyjnego i paru innych uczestników zjazdu. Godzina odjazdu wyświetlana w dworcowej hali nie zgadza się z godziną na kupionym przed chwilą bilecie. Przez megafony słyszę o opóźnieniu w stosunku do godziny planowanego odjazdu. Czyli której? Pani w mundurze wyjaśnia, że opóźnienie mam sobie doliczyć do godziny z tablicy, bo ta na bilecie jest „tradycyjna”, ale z powodu remontu torów od dawna nieaktualna…