Recesja to nic przyjemnego, ale jeszcze nie katastrofa, pod warunkiem, że gospodarka szybko osiągnie dno i się od niego odbije - pisze w "Gazecie Wyborczej" Witold Gadomski.
Zdaniem autora, jeśli ktoś się spodziewał, że akcje ratunkowe podjęte na ogromną skalę przez rządy Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej przyniosą natychmiastowe skutki i kryzys zostanie szybko zażegnany, to był nadmiernym optymistą. Nie da się wyrównać strat poniesionych przez inwestorów na skutek bankructw banków i niewypłacalności rozmaitych funduszy, pompując w rynek finansowy biliony dolarów i euro z banków centralnych i państwowych kas.
Niemal na całym świecie banki przestały ufać zarówno klientom, jak i partnerom, a to znaczy, że zaostrzają warunki udzielania kredytów. Żaden pakiet ratunkowy tego nie zmieni. "Kryzys gospodarczy jest tutaj" - mówił podczas zakończonego wczoraj szczytu europejskiego prezydent Francji Nicolas Sarkozy. I dodał: "Jeżeli daliśmy skoordynowaną odpowiedź na kryzys finansowy w Europie, to dlaczego nie mielibyśmy koordynować odpowiedzi na kryzys ekonomiczny.
Sarkozy i inni europejscy przywódcy zapowiedzieli podjęcie prac nad nowym międzynarodowym ładem finansowym i być może za jakiś czas uda się go stworzyć. Ale to kwestia lat, a tymczasem perspektywa najbliższych kilkunastu miesięcy rysuje się w czarnych barwach - przyznaje Gadomski.
Wyraźne sygnały spowolnienia gospodarczego lub nawet recesji ponownie uderzyły w rynki finansowe. Zmaleją zyski spółek i banków - myślą inwestorzy, wydając maklerom dyspozycje: "Sprzedaj". Świat wszedł więc w okres długotrwałych kłopotów, które będą ciążyły zarówno na realnej gospodarce - produkcji, zatrudnieniu, dochodach - jak i na rynkach finansowych. Recesja to nic przyjemnego, ale jeszcze nie katastrofa, pod warunkiem że gospodarka szybko osiągnie dno i się od niego odbije.