Dla bezstronnego obserwatora jest oczywiste, że Rosja wraca dzisiaj na historycznie wypróbowany szlak carskiego autokratyzmu i bolszewickiej agresywności. Co oznacza, że państwo rosyjskie buduje tożsamość na permanentnym konflikcie z sąsiadami i innymi podmiotami w świecie - ocenia Adam Michnik na łamach "Gazety Wyborczej".
Jego zdaniem, ten zwrot w polityce rosyjskiej jest konsekwencją polityki wewnętrznej Rosji. Tak już jest zbudowana historia Rosji, że agresywności na zewnątrz towarzyszy zwykle ograniczenie swobód obywatelskich i terroryzowanie opinii publicznej.
W swym komentarzu redaktor naczelny "GW" wskazuje, że niezależnie od tego, jak ocenia się prezydenta Micheila Saakaszwilego - a wielu ludzi w Gruzji i poza nią ocenia go krytycznie - oczywiste jest, że Gruzja ma prawo do integralności. Sposób, w jaki tym razem prezydent Gruzji upomniał się o tę integralność, to przedmiot debaty. Z pewnością ocenią to sami Gruzini w demokratycznych wyborach.
W strategii Rosji niepokojące jest nie tylko użycie wyjątkowo brutalnej i okrutnej przemocy, ale i to, że strategia polityczna Kremla polega na budowaniu systemu punktów zapalnych: Naddniestrze, Karabach, Abchazja, Południowa Osetia... To pozwala w każdej chwili sięgnąć po przemoc i prowokuje sięgnięcie po przemoc przez rządy państw uważających, że ich integralność jest zagrożona.
- W tym wszystkim najbardziej tragiczne jest to, że ofiarą imperialnej polityki padają niewinni ludzie. Ich cierpienia, ich ból, strata najbliższych - to jest coś, czego politycy rozgrywający tę partię szachów nie wzięli pod uwagę - komentuje Adam Michnik.
ram
Źródło: "Gazeta Wyborcza"