Na ciężką próbę została wystawiona w poniedziałek cierpliwość podróżnych na warszawskim lotnisku im. Fryderyka Chopina. - Ewakuowano oba terminale, a lotnisko zostało zamknięte, ludzie koczują przed budynkiem - pisali na platformę Kontakt TVN24 internauci. Co zawiniło? Porzucony bagaż, w którym mogła znajdować się bomba. Na szczęście okazało się, że to fałszywy alarm.
- Około 11 ewakuowano terminal odlotów na Okęciu, a teraz także terminal przylotów. Lotnisko zostało zamknięte chyba również dla samolotów lądujących. Ludzie koczują pod lotniskiem i czekają na informacje, część z nich czeka po drugiej stronie ulicy w lobby Marriottu. Mój chłopak miał o 12:03 lecieć do Dublina, ale dotąd nie ma żadnych informacji, czy lot w ogóle się odbędzie, a jeśli tak, to o której - napisała do nas Magda.
Grupa pasażerów pod eskortą straży granicznej jest przetrzymywana już od 6 godzin. Ludzie są odgrodzeni, zmęczeni i zdenerwowani. Nie mogą odebrać bagażu i opuścić lotniska. Magdalena
- Grupa pasażerów pod eskortą straży granicznej jest przetrzymywana już od 6 godzin. Ludzie są odgrodzeni, zmęczeni i zdenerwowani. Nie mogą odebrać bagażu i opuścić lotniska - taki mail dostaliśmy od Magdaleny.
- Na lotnisku wybuchła panika, pasażerowie z lądujących samolotów czekają na płycie lotniska - mówił w rozmowie z tvn24.pl anonimowy świadek. - Słychać było wybuch, chyba zdetonowali bombę! - dodał.
Zawinił porzucony bagaż
Jak udało nam się dowiedzieć, rzeczywiście ewakuowano cały terminal 1 i 2 - razem 800 osób. Co zawiniło? Bagaż pozostawiony przy jednej z restauracji w hali przylotów. W takim wypadku zawsze zachodzi podejrzenie, że może znajdować się w nim bomba. Dlatego na miejsce przyjechała policja, lotniskowa straż pożarna, w działaniach wzięła udział też straż graniczna i pirotechnicy.
Na szczęście okazało się, że w porzuconym bagażu nie było żadnego ładunku wybuchowego. Odgłos, jaki mogli słyszeć świadkowie, to hałas spowodowany przez "rozstrzelanie" potencjalnie niebezpiecznego bagażu za pomocą działka wodnego. Jak tłumaczy policja, to standardowa procedura w takich przypadkach, a odgłos, jaki wydaje woda pod bardzo wysokim ciśnieniem rzeczywiście może przypominać niewielki wybuch.
Ciężka próba dla pasażerów
Normalny ruch na Okęciu zaczęto przywracać około 14.30. Jednak takie alarmy zdarzają się częściej, wystawiając cierpliwość pasażerów na ciężką próbę. I trudno się dziwić - opóźnione loty, stracony czas i nerwy to cena, jaką płacą podróżni za porzucone walizki, chociaż władze lotniska ciągle przypominają, by nie pozostawiać bagażu bez opieki.
Rzecznik Okęcia był w poniedziałek nieosiągalny.
Źródło: Kontakt TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt TVN24/Kamil