Nadal dochodzi do przekroczeń granicy i do zawracania osób do linii granicy - zwracała uwagę w "Faktach po Faktach" doktor Hanna Machińska. Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich przypomniała o kryzysie migracyjnym przy polsko-białoruskiej granicy, który trwa od wiosny 2021 roku.
Doktor Hanna Machińska w "Faktach po Faktach" w TVN24 pytana była o sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Kryzys uchodźczy trwa tam już ponad rok. Spowodował go reżim Alaksandra Łukaszenki, zwożąc na teren przygraniczny osoby zwabione wizją dostania się do Unii Europejskiej. Tam migranci - nierzadko pochodzący z krajów afrykańskich i z Bliskiego Wschodu - mają być zachęcani do podejmowania prób nielegalnego dostania się do Polski.
Na granicy strona polska zbudowała ponad 180 kilometrów zapory, ale nie rozwiązało to problemu. Jak twierdzą aktywiści, płot nie stanowi skutecznej przeszkody, a migranci wciąż przekraczają granicę. Zdaniem aktywistów polskie służby nie zaprzestały stosowania kontrowersyjnej procedury pushbacku i wciąż odsyłają migrantów na białoruską stronę.
"Wojewódzki Sąd Administracyjny wskazał na niesłychane naruszenia prawa"
- Rzeczywiście nadal dochodzi do przekroczeń granicy i nadal dochodzi do zawracania osób do linii granicy, czyli mówmy po prostu: do pushbacków. W tej chwili nie wiemy, jaka jest skala. Wedle danych, które nam podawano w 2021 roku, mówiliśmy o dwóch tysiącach osób, ale Straż Graniczna podawała też liczbę 40 tysięcy prób przekroczenia granicy - mówiła Machińska.
Powtórzyła, że "nadal mamy informacje o tym, że osoby te są - mimo że mają pełnomocników, którzy nie zawsze są dopuszczani (do tych osób - przyp. red.) - w trybie natychmiastowym zawracane" na linię granicy.
- To bardzo niebezpieczna sytuacja, o czym zresztą powiedział Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku. Rozpatrywał sprawę obywatelki Iraku, czterech małoletnich dzieci oraz jej rodziny, dwóch osób dorosłych. Wojewódzki sąd stwierdził bezskuteczność czynności zawracania - powiedziała zastępca RPO.
Jak wyjaśniała, rodzina z Iraku próbowała przekroczyć granicę, została zatrzymana przez Straż Graniczną, a następnie, na podstawie rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji, odprowadzona do granicy. - To była jeszcze strefa stanu wyjątkowego - przypomniała.
- To był klasyczny pushback - oceniła. - Mimo że (obywatelka Iraku) chciała ochrony międzynarodowej - dodała Machińska.
Zastępca RPO tłumaczyła, że istotą tej sprawy, którą zainteresowało się biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, jest uzasadnienie białostockiego sądu. - Wojewódzki Sąd Administracyjny wskazał na niesłychane naruszenia prawa przez komendanta, który dopuścił się tego typu działania. Przede wszystkim chodzi o to, że zastosowano rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych, które przekracza upoważnienie ustawowe - opisała.
"Wyrzucamy taką osobę do państwa, które jest współagresorem"
- Sąd wyraźnie powiedział: to rozporządzenie nie powinno być stosowane - zaznaczyła Machińska, wyjaśniając, że sąd powołał się między innymi na naruszenie prawa międzynarodowego, w tym Europejską Konwencję Praw Człowieka.
Machińska podsumowała, że pushbacki są wobec tego "naruszeniem przepisów prawa". - Trzeba powiedzieć, że wyrzucamy taką osobę do państwa, które jest współagresorem, państwa niebezpiecznego. Naruszamy ją na utratę zdrowia i życia, nie prowadzimy indywidualnej procedury wobec tej osoby - zwróciła uwagę zastępca RPO.
Źródło: TVN24