Po kilkunastu godzinach blokady portów w Calais i Dunkierce francuscy rybacy zgodzili się "czasowo" je odblokować. Inny port, Boulogne-sur-Mer, pozostanie zamknięty, co oznacza dalsze kłopoty dla tysięcy ludzi uwięzionych na francuskim wybrzeżu.
Wśród zablokowanych są Polacy. - Tu jest kilka tysięcy ludzi, niektórzy z kilkumiesięcznymi dziećmi. Nie można się stad nawet wycofać, bo autostrady są zablokowane - alarmował na Kontakt TVN24 Szymon Janas, który od środy nad ranem czekał na prom w Dunkierce.
- Do Dunkierki dotarłem w środę nad ranem. O 8:00 odszedł ostatni prom, ale zabrali się nim tylko ci, którzy czekali od poprzedniego wieczoru. Od tej pory nie odpłynął już ani jeden. W porcie koczują tysiące ludzi - mówił w środę wieczorem Janas.
Porty odblokowane czasowo
Podobnie sytuacja wyglądała w innych portach. Wszystko przez strajk francuskich rybaków, którzy uważają, że przyznane im przez UE kwoty połowowe są za niskie i od wtorku w proteście blokują porty. W środę - mimo sądowego nakazu - blokady nie przerwali.
Zrobilli to dopiero w czwartek rano, ale zaledwie na kilka godzin i tylko w Calais i Dunkierce. Inny ważny port regionu - Boulogne-sur-Mer pozostanie jednak zamknięty, mimo że na wniosek przedstawiciela przewoźników promowych LD Lines i P&O sąd wydał nakaz odblokowania portu pod groźbą grzywny.
Otwarcie dwóch portów ma przede wszystkim umożliwić strajkującym rybakom udział w zebraniach związkowych oraz być może w spotkaniu z ministrem rolnictwa i rybołówstwa Michelem Barnierem. Eksperci nie wróżą jednak negocjacjom sukcesu - minister rolnictwa już zapowiedział, że nie zaakceptuje żądań dotyczących zwiększenia kwot. Tymczasem chaos w portach narasta.
Tysiące uwięzionych ludzi
Na przeprawę do Wielkiej Brytanii czekają tysiące ludzi. W śród nich wielu Polaków, którzy po spędzonych w Polsce świętach wracają na wyspy. - Boimy się nawet zawracać, podobno drogi są zablokowane. TIR-y widać stąd po horyzont - mówi Janas.
Tunel zarobi
Nie bardzo zresztą wie którędy miałby jechać, bo pozostałe porty też nie wypuszczają promów. A Eurotunel pod kanałem La Manche? - Do dziewiątej rano jeszcze wpuszczali. Teraz każą już zawracać, a miejsca w tunelu są już zarezerwowane, aż do niedzieli - tłumaczy zrozpaczony. Jak dodaje, firma obsługująca przeprawę wywindowała też ceny biletów ze 120 do 400 funtów za przejazd.
Pan Szymon, tak jak tysiące innych pasażerów, czeka więc w Dunkierce na prom. Jak relacjonuje, koczującym próbuje pomagać Czerwony Krzyż. Początkowo w budynku, w którym zorganizowano punkt pomocy dostawali wodę w kubeczkach i "jedzenie" - suchą bagietkę i do wyboru - jabłko albo banana.
Krzyż sobie nie radzi
- Może ze trzech ich pracowników mówi łamaną angielszczyzną. Musieliśmy wziąść sprawy w swoje ręce - Janas nie jest zachwycony postawą Francuzów. Jak przyznaje sam zorganizował dystrybucję wody. Na wózkach widłowych butelki dowozili do samochodów. Próbował też namówić CK, żeby wewnątrz budynku rozstawiono więcej łóżek dla najmłodszych. Ale Francuzi się nie zgodzili - jak tłumaczą za względów bezpieczeństwa. Nikt nie wie, kiedy strajk się zakończy i jak długo przyjdzie czekać na przeprawę.
Źródło: Kontakt TVN24, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: KONTAKT TVN24\APTN