Im gorzej w publicznej służbie zdrowia, tym lepiej prywatnym gabinetom lekarskim. Takie wnioski płyną z badań SMG/KRC. Wczoraj odbył się jednodniowy strajk lekarzy. Stanęło grubo ponad 200 szpitali. Nic więc dziwnego, że pacjenci coraz częściej oglądają się na prywatną służbę zdrowia, która nigdy nie strajkuje.
Dotarliśmy do badań firmy SMG/KRC, zleconych przez PZU Życie, z których wynika, że w ostatnich 12 miesiącach 30 proc. Polaków korzystało z prywatnej opieki lekarskiej. Jak się okazuje, płacą, bo często nie mają innego wyjścia. Komu życie miłe, nie ogląda się na NFZ, lecz zamawia wizytę w prywatnym gabinecie lekarskim. 59 proc. respondentów pytanych przez SMG/KRC, dlaczego poszli do prywatnej placówki, odpowiedziało, że ze względu na skrócony czas oczekiwania na wizytę. Brak kolejek przed gabinetem lekarskim jest najważniejszym kryterium dla pacjentów, którzy dopiero na drugim miejscu stawiają jakość (55 proc. odpowiedzi), a na trzecim dostępność usług medycznych (41 proc.). — Im gorzej dzieje się w publicznej służbie zdrowia, tym więcej klientów mają prywatne ośrodki — mówi Andrzej Mądrala, wiceprezydent Konfederacji Pracodawców Polskich. Jak się szacuje, obecnie za własne pieniądze leczy się około 1,5 mln osób, w tym 600-700 tys. to pacjenci, którzy wykupili abonament — lub zrobił to za nich pracodawca — uprawniający do regularnego korzystania z usług lekarskich w niepublicznych ośrodkach zdrowia. — Rynek rośnie, ale to trochę wymuszony wzrost. Ludzie są zdesperowani, ponieważ państwo nie jest w stanie zapewnić im opieki medycznej w ramach płaconego przez nich ubezpieczenia — komentuje Piotr Gerber, prezes giełdowego EMC Instytut Medyczny. Należący do niej szpital EuroMediCare we Wrocławiu w pośpiechu rozbudowuje się, żeby przyjąć powiększającą się błyskawicznie liczbę pacjentów. Od stycznia do marca przychody placówki ze sprzedaży usług niefinansowanych przez NFZ wzrosły o 28,7 proc. w stosunku do I kw. 2006 r. Joanna Swatowska-Rybak, analityk rynku farmaceutycznego w firmie PMR, ocenia, że liczba klientów prywatnych placówek będzie stale rosła i na koniec tego roku dojdzie do 2 mln. Przyczyn jest kilka. Słabość publicznej służby zdrowia — to po pierwsze. Po drugie — chętniej sięgamy po portfele, bo coraz więcej osób stać na opłacenie lekarza — po prostu staliśmy się nieco bogatsi. I wreszcie, last but not least, od tego roku fikus przywrócił firmom prawo do dokonywania odpisów od podatku kosztów poniesionych na dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne pracowników. — Rynek rósł do tej pory o 20-30 proc., a w tym roku — ze względu na zmiany podatkowe — wzrośnie jeszcze więcej — mówi Joanna Swatowska-Rybak. Obecnie wartość rynku prywatnych usług medycznych w Polsce (szeroko pojętego — oprócz abonamentów również usługi świadczone przez prywatne gabinety, placówki diagnostyki, laboratoria analityczne, prywatne przychodnie specjalistyczne, szpitale itp.) to około 12 mld zł, w tym przychody ze sprzedaży abonamentów — 600-700 mln zł. Na razie nie szastamy przesadnie pieniędzmi na prywatne leczenie. Z badań SMG/KRC wynika, że statystyczny Polak wydaje rocznie na usługi medyczne (w tym również na dodatkowe opłaty w ramach bezpłatnej służby zdrowia) średnio 298 zł, co daje 25 zł na miesiąc. Tylko co dziesiąty badany przeznaczył na ten cel powyżej 500 zł.
Źródło: "Puls Biznesu"