Czteroletni chłopiec został wciągnięty przez kosiarkę rolniczą. Zmarł w szpitalu. Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie tragicznego wypadku, do którego doszło we wsi Białobłocie niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego.
- Prokurator uznał, że ani kierowca ciągnika, ani rodzice dziecka swoim zachowaniem nie wyczerpali znamion czynów zabronionych i nikomu nie zarzucił popełnienia przestępstwa. Śledztwo umorzył, uznając zdarzenie za tragiczny w skutkach wypadek - poinformowała w piątek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. Mariola Wojciechowska-Grześkowiak.
Tragedia podczas prac polowych
Do tragedii doszło 16 czerwca tego roku w Białobłociu podczas koszenia pola ciągnikiem rolniczym z zestawem kosiarek rotacyjnych. Podczas manewru zawracania ciągnikiem czterolatek został wciągnięty pod kosiarkę, w wyniku czego doznał rozległych obrażeń ciała i zmarł w szpitalu po kilku godzinach od zdarzenia.
W toku śledztwa ustalono, że ciągnik rolniczy z zestawem kosiarek rotacyjnych był sprawny technicznie, a jego kierowca był trzeźwy i w trakcie prac należycie obserwował teren zarówno przed, jak i za ciągnikiem. Prokurator uznał, że kierowca ciągnika z uwagi na ukształtowanie terenu nie widział dziecka, którego nie powinno być na łące.
Według prokuratora winą za śmierć czterolatka nie można także obarczyć jego bliskich. Ustalono, że w dniu zdarzenia chłopcem opiekowali się biologiczni rodzice, którzy w tym czasie opiekowali się łącznie czworgiem dzieci w wieku od 2 do 12 lat, pomagała im babcia.
Z ustaleń postepowania wynika, że chłopiec, mimo zakazu ojca, poszedł na łąkę na tyle szybko, że przebywająca na podwórku babcia, która karmiła najmłodsze z dzieci, nie zdążyła zareagować na jego nieobecność. Odległość od podwórka do miejsca wypadku była niewielka, a posesja od strony pola nie była ogrodzona i dziecko bez przeszkód znalazło się w rejonie prac polowych.
Czytaj również: Mężczyzna wszedł pod kosiarkę, nie żyje
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24