45-letnia kobieta przez kilka miesięcy pracowała jako motornicza, chociaż rok wcześniej straciła prawo jazdy za jazdę po pijanemu. - Nie wiedzieliśmy o problemach byłego pracownika, nikt nam nie powiedział - tłumaczy MPK w Łodzi. Kobieta została wyrzucona dopiero, gdy przyszła pijana do pracy.
O sprawie jako pierwszy napisał "Dziennik Łódzki". Kobieta jest jedną z czterech osób zwolnionych z Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Łodzi w ostatnich tygodniach za przyjście do pracy po wypiciu alkoholu. Były pracodawca nie wiedział jednak, że 45-latka od kilku miesięcy jest skazana za spowodowanie kolizji po alkoholu.
- Po wypadku spowodowanym na początku stycznia przez pijanego motorniczego rutynowo sprawdzamy wszystkich pracowników. W ten sposób "wpadła" 45-letnia motornicza - relacjonuje Sebastian Grochala, rzecznik łódzkiego przewoźnika.
MPK wyrzuciło kobietę z pracy. Wtedy jeszcze przewoźnik nie wiedział, że kobieta już wcześniej jeździła po alkoholu i ma wyrok za spowodowanie kolizji w stanie nietrzeźwości.
- Nikt nas nie poinformował o tych problemach, czego bardzo żałujemy, bo już wcześniej zwrócilibyśmy uwagę na tą osobę - zastrzega Grochala.
Za kierownicę z dwoma promilami
W kwietniu ubiegłego roku na ul. Rudzkiej 45-latka uderzyła kierowanym przez siebie samochodem w drzewo. Jechała sama, nikt inny nie ucierpiał, więc zdarzenie zakwalifikowano jako kolizję.
- Kobieta miała w wydychanym powietrzu 2,3 promila alkoholu. Policjantom tłumaczyła, że chciała przejechać między drzewami. Problem w tym, że w miejscu zdarzenia było jedno drzewo - tłumaczy tvn24.pl Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki.
Policja zatrzymała prawo jazdy kobiety, nałożyła mandat i skierowała sprawę do sądu. Karty motorniczego nikt kobiecie nie zabrał.
Nieprawomocny wyrok
Pod koniec października minionego roku, łódzki sąd skazał kobietę na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Zakazał jej też kierowania samochodami kategorii B. Sędzia nie przychylił się do wniosku prokuratury o zakazanie kobiecie kierowania wszystkimi pojazdami mechanicznymi.
- Odwołaliśmy się od tego wyroku. Uważamy, że sąd powinien pozbawić prawa kierowania również innych pojazdów mechanicznych, takich jak tramwaj - tłumaczy tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Dziurawy system?
Formalnie nie było przeszkody, żeby kobieta pracowała jako motorniczy. Teraz MPK żąda zmian w procedurach.
- Nie może być tak, że przewoźnik dowiaduje się o problemach pracowników jako ostatni. To my odpowiadamy za bezpieczeństwo pasażerów i chcielibyśmy, żeby służby przekazywały nam tak ważne informacje - podkreśla Sebastian Grochala.
MPK zaznacza, że pracuje nad zmianami w regulaminie, które wykluczą wystąpienie podobnych sytuacji w przyszłości.
Echo styczniowej tragedii
Od kilku tygodni wszyscy kierowcy i motorniczowie wożący łodzian są badani na zawartość alkoholu przed, w czasie pracy i na koniec dyżuru. To efekt zmian wprowadzonych po styczniowym dramacie, spowodowanym przez pijanego motorniczego. 34-letni Piotr M. kierował tramwajem mając ponad 1,2 promila alkoholu w organizmie. Na skrzyżowaniu ulic Brzeźnej i Piotrkowskiej spowodował wypadek, w którym zginęły trzy kobiety. Rozpędzony tramwaj uderzył też w samochód osobowy.
Śledczy ustalili, że tramwaj pominął przystanek i wjechał na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. Motorniczy najpewniej usnął. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku w stanie nietrzeźwości motorniczemu grozi do 12 lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/b/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź/Dziennik Łódzki
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź