22-letni Rafał B. został skazany przez Sąd Okręgowy w Łodzi na 18 lat więzienia za zabójstwo, do którego doszło w grudniu ubiegłego roku. Mężczyzna zabił nożem swoją babcię, która opiekowała się jego rocznym synem. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd Okręgowy w Łodzi wydał wyrok we wtorek. - Oskarżony został nieprawomocnie skazany na karę 18 lat pozbawienia wolności - mówi sędzia Grzegorz Gała, rzecznik łódzkiego sądu. Przekazuje, że sąd nie miał żadnych wątpliwości, że mężczyzna dopuścił się brutalnego zabójstwa i powinien zostać skazany. Ostateczny wyrok jest jednak niższy o siedem lat od wyroku, o który wnioskowała prokuratura. Dlaczego?
- Sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące, przede wszystkim niski wiek oskarżonego oraz fakt, że nie był on wcześniej karany. Na rozstrzygnięcie sądu miało wpływ też zachowanie oskarżonego. Przyznawał się do winy, wyrażał skruchę i składał obszerne wyjaśnienia - mówi sąd.
Sąd zwrócił też uwagę na fakt, że Rafał B. miał trudne dzieciństwo, bo jego ojciec był alkoholikiem. W końcu i on się uzależnił.
- Sąd uznał, że kara pozbawienia wolności powinna odbywać się w systemie terapeutycznym dla osób uzależnionych od alkoholu - powiedział sędzia Gała.
Wyrok nie jest prawomocny.
Babcia zwróciła mu uwagę, że nadużywa alkoholu
Do zbrodni doszło 1 grudnia 2023 roku. Około godziny 22 w jednym z łódzkich mieszkań przy ulicy Wilczej doszło do awantury. Prokuratura ustaliła, że Rafał B. wrócił do domu pijany.
- Babcia zwróciła mu uwagę, że nadużywa alkoholu i to wyzwoliło ogromne emocje - opisywał na finiszu śledztwa Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Wtedy miał nastąpić brutalny atak.
Sąsiedzi usłyszeli krzyki i wezwali policję. Gdy policjanci dotarli na miejsce, zatrzymali mężczyznę w drzwiach mieszkania. Kopania powiedział, że wszystko wskazuje na to, iż po dokonaniu zbrodni mężczyzna zmywał z narzędzia zbrodni krew.
B. był pijany - miał w organizmie około półtora promila alkoholu.
- To była sytuacja incydentalna, wcześniej do takich sytuacji nie dochodziło, mężczyzna nie był karany - podkreślał prokurator Kopania. Zaznaczał, że już na początku śledztwa podejrzany wyraził głęboki żal i skruchę, stwierdził, że jest mu "bardzo przykro".
Babcia, wnuk, jego partnerka i roczny syn
W mieszkaniu przy ulicy Wilczej mieszkały cztery osoby: 70-letnia kobieta oraz od kilku miesięcy jej 21-letni wnuk z partnerką i ich rocznym synem.
- W piątek wieczorem młoda kobieta wyszła na spotkanie z koleżankami, syna pozostawiła pod opieką babci swojego partnera. Kiedy wychodziła, 21-letniego mężczyzny nie było w domu. Wrócił późnym wieczorem - relacjonował po wysłaniu aktu oskarżenia prokurator Kopania.
Mężczyzna został zatrzymany w czasie, gdy chciał opuścić mieszkanie. Gdy policjanci weszli do środka, zastali rozległe ślady krwi i martwą kobietę z licznymi urazami głowy. Widoczna była głęboka rana cięta szyi. Prokurator przeprowadził przy udziale biegłego medyka sądowego oględziny.
Rafał B. nie zrobił krzywdy swojemu dziecku.
Czytaj też: Zginęli od strzałów w głowę, znaleziono ich obok autostrady. Śledczy mają kluczowe opinie
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24