- Widziałam trzy koleżanki przygniecione przez drzewo. Myślałam, że nie żyją. Obwiniałam się, że je tam zostawiłam - wspomina 14-letnia Hania, uczestniczka obozu harcerskiego w Suszku. Teraz o to, żeby ona i inni harcerze nie mieli traumy, walczy zespół łódzkich psychologów.
Na początku młodzi harcerze, którzy przeżyli nawałnicę, mówili o wstrząsających przeżyciach bardzo rzeczowo i spokojnie.
- Na obozie robiliśmy meble. Upadające drzewo oparło się o półkę stojącą w namiocie i tylko dlatego nie zabiło mojego kolegi - mówił przed kamerą TVN24 jeden z harcerzy.
- Niektórzy się modlili. Inni śpiewali, żeby nie myśleć o upadających wszędzie drzewach - dodawał inny.
Skąd ten spokój? Małgorzata Kowalczyk jest w specjalnie powołanym zespole psychologów, którzy mają pomagać harcerzom i ich rodzinom. Tłumaczy, że dzieci mają mniej sposobów radzenia sobie z traumatycznymi zdarzeniami.
- Początkowo starają się oddzielić od towarzyszących im emocji - opowiada.
Dlatego też, jak wyjaśnia, tuż po tragedii dzieci mogły sprawiać wrażenie spokojnych. To jednak nie zmienia faktu, że wszyscy są narażeni na długofalowe konsekwencje przejścia przez koszmar.
- Straumatyzowane obszary psychiki mogą doprowadzić do długofalowych zmian. Dziecko może zacząć być wycofane. Mogą pojawić się problemy ze snem i stany lękowe - opowiadała na antenie "Wstajesz i wiesz" Kowalczyk.
Kluczowy czas
Wszyscy uczestnicy tragicznego obozu harcerskiego zostali objęci pomocą psychologiczną. Podobnie jak członkowie ich rodzin.
- Czas jest krótki. Musimy działać bardzo sprawnie i jak najszybciej zająć się obszarami psychiki, które ucierpiały. Całe rodziny doświadczyły dużego lęku - mówi Małogrzata Kowalczyk.
Dodaje, że na samym początku trzeba zapewnić dzieciom i ich bliskim poczucie bezpieczeństwa.
- Muszą mieć przestrzeń, aby móc poczuć się pewnie - opowiada rozmówczyni TVN24.
Dodaje, że każdy psycholog stara się zwrócić uwagę na niepokojące sygnały. Najczęściej - jak mówi ekspert - martwi milczenie. Może ono oznaczać, że negatywne emocje się kumulują w poszkodowanej osobie. Dlatego trzeba starać się do niej dotrzeć - "otworzyć" ją.
- Oczywiście każda osoba jest inna. Nie ma sprawdzonych i zawsze dobrych rozwiązań. Musimy być bardzo plastyczni - dodaje.
Że warto żyć
Poszkodowani harcerze mogą rozmawiać o swoim koszmarze w domu, w szkole albo w szpitalu.
- Chodzi o to, żeby wybrali miejsce, które im najbardziej odpowiada - tłumaczy psycholog.
Pod opieką psychologów znajdują się też rodziny Olgi i Asi, dwóch harcerek, które zginęły w czasie zeszłotygodniowej nawałnicy.
- Jesteśmy otwarci na zgłoszenia osób, które zauważyły niepokojące objawy u swoich bliskich - kończy Kowalczyk.
Autor: bż/jb / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Fakty w Południe