Gdyby nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu w Berlinale przyznawała publiczność, konkurs miałby dwóch absolutnych faworytów: to Shah Rukh Khan i Leonardo DiCaprio. Żadna z pozostałych gwiazd nie miała tak gorącego przyjęcia, jak ci giganci dwóch największych przemysłów filmowych świata.
Bollywoodzka mega-gwiazda swoim przyjazdem do Berlina zdołała przyćmić nawet najbardziej oczekiwaną przez dziennikarzy ekipę filmu Polańskiego. Podczas, gdy w Berlinale Palast trwały kolejne pokazy "Autora widmo", po drugiej stronie festiwalowego centrum rozgrywały się wręcz filmowe sceny.
Tłumy fanów, kwiaty, transparenty, piski i krzyki - wszystko to witało Khan'a w Berlinie, mimo że to już druga jego wizyta na tym festiwalu. Najwytrwalsi, a należeli do nich zwłaszcza członkowie kilku fanklubów twórczości Bollywood, pod salą konferencyjną czekali na gwiazdę dobrych kilka godzin.
Boollywood i 11 września
Shah Rukh Khan przyjechał do Berlina z filmem "Nazywam się Khan", autorstwa twórców najpopularniejszsego chyba w Europie bollywoodzkiego obrazu "Czasem słońce, czasem deszcz".
Ich nowe dzieło opowiada historię muzułmanina, który mieszka w Stanach i musi radzić sobie z wrogością Amerykanów po zamachach 11 września. Nieprzypadkowo w tytule filmu pojawia się nazwisko samego Khan'a - w zeszłym roku Stany Zjednoczone przywitały aktora na lotnisku kajdankami i kilkugodzinnym przesłuchaniem. Powodem zatrzymana gwiazdora w Newark było właśnie jego arabsko brzmiące nazwisko.
DiCaprio i lata pięćdziesiąte
Niemniej entuzjastyczne powitanie miał tez Leonardo DiCaprio, który na festiwalu pojawił się z całą ekipą najnowszego filmu Martina Scorsese. "Wyspa Tajemnic", psychologiczny thriller zanurzony w paranoicznej atmosferze lat pięćdziesiątych, jest tu pokazywany w programie głównym, ale poza konkursem. Sama top-gwiazda hollywoodzkiej kinematografii zarówno na konferencji prasowej, jak i wieczorem przed Berlinale Palast, mogła się przekonać, że jej sława w Europie na pewno nie blednie.
Sam film Scorsese na festiwalu spotkał się ze skrajnym przyjęciem. Część widzów dała się absolutnie porwać mrocznemu klimatowi filmu, ale podczas pokazu prasowego na sali było też słychać gwizdy i pomruki niezadowolenia. Scorsese, jak sam przyznał na konferencji prasowej, chciał zrobić obraz o "strachu, który ma ogromną władzę nad człowiekiem".
"Zaufanie to podstawa"
I choć akcja filmu dziejącego się na odosobnionej wyspie pełnej przestępców, obfita jest w niespodziewane zwroty, wręcz gotycką scenerię i przygotowane z rozmachem sceny sennych wizji, to jednak kolejne punkty w tej zawiłej zagadce zamiast intrygować - zaczynają irytować i nużyć.
Chwalono za to samego DiCaprio, który rzeczywiście w "Wyspie Tajemnic" dał niesamowity wręcz popis swoich aktorskich umiejętności. To zapewne zasługa samego reżysera, który z gwiazda pracuje już od 10 lat. - Podstawą naszej wspólnej pracy jest zaufanie - mówił o pracy ze Scorsese DiCaprio. - Poza tym wiele mu zawdzięczam. Przy żadnym reżyserze nie nauczyłem się tyle o pracy przed kamer - dodał.
Tranwestyci podbijają publiczność
Festiwal w Berlinie to jednak nie tylko wielkie gwiazdy i walka o główną nagrodę. W kilkunastu kinach w mieście trwają przeglądy najciekawszych filmów z całego świata. I choć znacznie skromniejsze i bez gwiazdorskiego blichtru - to właśnie one często przykuwają uwagę wymagającej publiczności.
Tak było z chociażby bardzo ciepło przyjętym obrazem "Veselchaki" z Rosji, który otworzył międzynarodową sekcję Panorama. Felix Mikhailov, były reżyser moskiewskich drag quenn show, opowiedział w nim wdzięczna historię grupy tranwestytów, zepchiętych na margines rosyjskiego życia społecznego.
Rosa, Lusya, Lara i Fira - wszyscy to mężczyźni, którzy przebierają sie za kobiety, by tworzyć niezwykłe show w moskiewskich klubach. "Veselchaki" to film o odnajdywaniu własnej tożsamości, sile przyjaźni, ale i o codziennej walce o akceptację w nieprzychylnym "inności" społeczeństwie. - Nie chcieliśmy robić politycznego manifestu - powiedział publicznosci reżyser - Liczymy po prostu na to, że polubicie ten film, a zwłaszcza ludzi, o których opowiada.
Źródło: tvn24.pl