Justin Bieber podczas londyńskiego koncertu niemal przewrócił się na scenie, bo nie mógł złapać tchu. Na zapleczu zajął się nim lekarz, ale 20 minut później gwiazdor wrócił na scenę, z której zszedł zaledwie po czterech utworach. Potem na Twitterze zamieścił swoje roznegliżowane zdjęcie z podpisem: "Dochodzę do siebie, ale ciągle nie wiem, co mi się stało". Kilka dni wcześniej na koncert w Londynie spóźnił się dwie godziny, a w ub.r. zwymiotował na scenie w Glendale.
Idol nastolatek miał problemy z oddychaniem podczas czwartkowego koncertu w O2 Arena w Londynie. Kiedy niemal upadł na scenę po wykonaniu czterech pierwszych utworów, a potem z niej zniknął, jego menadżer - Scooter Braun - wyjaśnił fanom, co się dzieje.
- Justin stracił oddech. Ma problemy z płucami. Powinien pojechać do lekarza, ale chce dokończyć koncert i niedługo znów do was wyjdzie - zapewnił. I dodał: - Może nie będzie skakał tak mocno, jak wcześniej, ale bądźcie cierpliwi, nie idźcie do domów. On nie próbuje was zlekceważyć.
Na zapleczu Bieber został zbadany przez lekarza, który podał mu tlen. A po 20 minutach wrócił na scenę i dokończył występ. Po koncercie trafił do szpitala na badania.
Najwyraźniej jego stan szybko się poprawił, bo wrzucił na konto na Twitterze swoje zdjęcia z gołym torsem, zrobione na szpitalnym łóżku. A pod jednym z portretów zamieścił podpis: "Dochodzę do siebie, słuchając Janis Joplin. Ciągle nie wiem, co mi się stało". Podziękował też fanom za wsparcie: "Mam najlepszych fanów na świecie. Dzięki za miłość".
Jak zapewniła BBC rzeczniczka piosenkarza - Melissa Victor - 19-latek czuje się już dobrze, ale nie potwierdziła, czy dziś wieczorem da on czwarty koncert w Londynie. Nie zdradziła również, co było przyczyną jego problemów zdrowotnych.
"Wciąga koks z prostytutkami, czy gra w brydża?"
Podczas dwutygodniowej trasy koncertowej w Wielkiej Brytanii Bieber był fotografowany w kilku nocnych klubach, m.in. w Manchesterze, Liverpoolu, Birmingham, Nottingham i Londynie. W poniedziałek skrytykowano go za spóźnienie się na własny koncert i za to, że fani musieli na niego czekać dwie godziny. A we wrześniu ubiegłego roku trafił na czołówki gazet, gdy podczas koncertu w Glendale, w amerykańskim stanie Arizona, zwymiotował na scenie.
Ostatnie ekscesy muzyka ocenił brytyjski muzyk Noel Gallagher. "Czy jego spóźnienie na koncert i znikanie ze sceny to jest rock'n'roll? To zależy od tego, co robi w tym czasie: czy wciąga koks z prostytutkami, czy gra w brydża? Mój kot jest bardziej rock and rollowy, niż on" - powiedział "The Sun".
Autor: am//bgr / Źródło: BBC News, The Sun, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Twitter