- Nie pracuję w duszpasterstwie. Nie dlatego, że nie mogę, ale dlatego, że nie chcę. Jednak moje kapłaństwo trwa, bo msze odprawiam – mówi tvn24.pl ksiądz Mirosław Bużan, skazany w 2011 roku za molestowanie 15-letniej Oli. Kapłan nie chce powiedzieć, gdzie przebywa. - To moje prywatne życie. Proszę się zgłosić do kurii – ucina. Gdańska kuria nie odpowiada na nasze pytania.
"Gazeta Wyborcza" przypomniała 23 maja sprawę księdza Bużana, którego wyrok uległ już zatarciu i postawiła pytanie, dlaczego po prawomocnym wyroku za molestowanie 15-letniej Oli nie został on usunięty ze stanu kapłańskiego i wciąż może sprawować posługę.
Według "GW", "ks. Bużan odbywa jakąś karę kościelną i jest ukrywany przez kurię przed opinią publiczną", a jego przypadek obciąża metropolitę gdańskiego arcybiskupa Leszka Sławoja Głódzia, który nie przekazał sprawy do Watykanu.
"Moje kapłaństwo trwa"
Inaczej przedstawia to ksiądz Bużan, który podkreśla w rozmowie z portalem tvn24.pl, że jego sprawa została przekazana przez kurię do Stolicy Apostolskiej.
- Byłem przesłuchany w kurii, materiały zostały przekazane do Watykanu. Proces kościelny został zakończony. Zostały podtrzymane restrykcje świeckiego wyroku, ale nie zostałem suspendowany, nie zostałem zawieszony w kapłaństwie. Jestem dalej księdzem – mówi duchowny.
Dopytywany o szczegóły wyroku w postępowaniu kościelnym, kapłan odsyła nas do kurii.
Pytany, czy sprawuje posługę, kapłan odpowiada: - Nie pracuję w duszpasterstwie. Nie dlatego, że nie mogę, ale dlatego, że nie chcę. Moje kapłaństwo trwa, bo msze odprawiam.
- Mimo zakończonych spraw jestem gnębiony. Oczekiwaniem środowisk takich, jak "Gazeta Wyborcza", jest, bym się unicestwił – denerwuje się.
- Gdzie ksiądz przebywa obecnie, w jakiejś parafii? - dopytuję.
- To moje prywatne życie. Proszę się zgłosić do kurii – ucina ksiądz.
Kuria milczy
Gdańską kurię zapytaliśmy m.in., czy sprawa księdza została przekazana do Watykanu i czy kapłan sprawuje posługę. Na wysłane 23 maja pytania do czasu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Telefonu nie odbierał rzecznik archidiecezji gdańskiej ksiądz Rafał Starkowicz, jej kanclerz ksiądz Rafał Dettlaff ani arcybiskup Głódź.
Z oświadczenia kanclerza kurii, wydanego w lutym w reakcji na opublikowany w lutym raport Fundacji "Nie lękajcie się" dotyczący sprawców przemocy seksualnej w polskim Kościele, wynika, że sprawa trafiła do Watykanu, a ksiądz Bużan został zawieszony w obowiązkach proboszcza parafii i odsunięty od pracy z dziećmi i młodzieżą.
"Archidiecezja Gdańska przeprowadziła postępowanie kanoniczne, które zostało definitywnie zakończone w 2018 r., co potwierdziła Kongregacja Nauki Wiary" – napisał w oświadczeniu kanclerz, ale nie wyjaśnił, na czym polega kara nałożona na kapłana.
"Zostałem wmanewrowany, a moje życie legło w gruzach"
Sam ksiądz Bużan przekonuje, że jest "absolutnie niewinny".
- Niczego nie zrobiłem. To ta dziewczyna się do mnie pchała i prosiła o pomoc. Zostałem wmanewrowany, a moje życie legło w gruzach - mówi.
Były proboszcz z Bojana na początku 2013 roku przedstawił nagrania, które miały być dowodem na jego niewinność. Nagrania miały, według niego, zawierać wyznania dziewczyny, w których przyznaje się do zmyślenia historii o molestowaniu. Miał ją do tego namówić lokalny przedsiębiorca.
- Zostałem zniszczony przez układ gdański. W prokuraturze zniszczono dowody mojej niewinności - cztery dyktafony zsunęły się z krzesła do kosza – przekonuje kapłan.
Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Gdańsku, zaznacza w rozmowie z tvn24.pl, że utrata nośników nie miała wpływu na tok postępowania.
- Nigdy biegły nie pracuje na oryginałach tylko na zrzutach – tłumaczy.
Sfabrykowane dowody na niewinność księdza
Biegły stwierdził, że nagrania przedstawione w prokuraturze przez księdza Mirosława Bużana są sfabrykowane, a sprawa znalazła finał w sądzie.
Bolesław Senyszyn, adwokat molestowanej Oli: - Siostrzeniec księdza i kolega zostali prawomocnie skazani. Jeden z nich się przyznał, że wszystko zostało sfingowane. To samo stwierdził sąd. Opinia biegłego wykazała, że na nagraniu był głos innej osoby, a nie pokrzywdzonej.
- W 2016 roku – mówi Senyszyn - obaj oskarżeni zostali uznani winnymi za tworzenie fałszywych dowodów, z których miało wynikać, że Mirosław Bużan został fałszywie oskarżony.
"Gazeta Wyborcza", przypominając sprawę z 2009 roku, pisze, że 15-letnia Ola przyszła do spowiedzi, ale w konfesjonale ksiądz Mirosław Bużan namówił ją, by o swoich problemach porozmawiała z nim dłużej – na plebanii. "Następnego dnia przyszła do księdza. Bużan zaserwował jej wódkę z sokiem i zmusił, by usiadła mu na kolanach, zaczął obłapiać, całować. Potem zeznała, że wsunął rękę pod jej bluzkę" – relacjonuje "GW".
W 2011 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał księdza na karę roku i czterech miesięcy więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Kapłanowi wymierzono też 2 tysiące złotych grzywny. Miał 2-letni zakaz prowadzenia zajęć związanych z wychowaniem i katechizacją młodzieży.
Ksiądz oskarżony był o to, że jako proboszcz parafii w Bojanie nakłaniał 15-latkę do picia alkoholu, a potem molestował ja seksualnie.
Na początku maja papież Franciszek ogłosił nowe normy dotyczące walki z pedofilią w Kościele. Wyznaczył procedury w sprawie zgłaszania przypadków molestowania i przemocy seksualnej oraz rozliczania biskupów z ich działań. Franciszek wprowadził obowiązek zgłaszania przez kleryków i zakonników przypadków pedofilii. Zalecił każdej diecezji uruchomienie łatwo dostępnego systemu przyjmowania sygnałów o nadużyciach. Kolejne papieskie decyzje są realizacją zapowiedzi działań przedstawionych w czasie zwołanego przez Franciszka lutowego szczytu przewodniczących episkopatu na temat ochrony nieletnich w Kościele.
Autor: Grzegorz Łakomski / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock