- Wszczęliśmy śledztwo w sprawie niedziałających aparatów ucieczkowych, które kupowały kopalnie na Śląsku - mówi prok. Michał Szułczyński z gliwickiej prokuratury. Śledczy sprawdzą m.in czy życie górników było i jest zagrożone. Swoje postępowanie prowadzi też katowicki Wyższy Urząd Górniczy, który kontroluje urządzenia i proces ich produkcji.
Gliwicka Prokuratura Okręgowa zajęła się na wniosek Kompanii Węglowej sprawą niesprawnych aparatów tlenowych KA-60, które są wykorzystywane np. przez górników do ochrony układu oddechowego podczas ucieczki ze strefy zagrożonej gazami szkodliwymi dla zdrowia bądź z miejsc, gdzie stężenie tlenu jest niewystarczające do oddychania. Zapas tlenu wystarcza na godzinę.
Śledztwo zostało wszczęte pod koniec marca. - Prowadzimy je pod kątem sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników. Więcej nie mogę powiedzieć, jesteśmy dopiero na początku tej drogi –podaje prok. Szułczyński.
Wyższy Urząd Górniczy też bada
Wyższy Urząd Górniczy, czyli górnicza policja prowadzi z kolei własne śledztwo. Urząd zlecił kontrolę wszystkich aparatów KA-60 znajdujących się w śląskich kopalniach, a także proces ich produkcji.- Prowadzimy postępowanie w tej sprawie, obecnie szukamy w całej Europie ośrodka, gdzie przeprowadzimy kolejne badania kontrolne aparatów. Wcześniej część urządzeń sprawdziło Laboratorium Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, ale chcemy zlecić to całkowicie neutralnej placówce- tłumaczy Jolanta Talarczyk z Wyższego Urzędu Górniczego.
Jak podkreśla Talarczyk, do tej pory- według przeprowadzonych badań- głównym problemem jest tzw. utrzymanie jakości. - Z fabryki aparaty najprawdopodobniej wychodzą w dobrej jakości, natomiast przy eksploatowaniu pojawiają się uchybienia - podaje Talarczyk.
I dodaje: - Producent utrzymuje, że urządzenia produkowane są z należytą starannością, a zawodzi użytkownik. Oczywiście sprawdzamy, jak wygląda ten proces produkcji i czy są tam popełniane jakieś błędy.
"Dbamy o górników"
Kierownictwo Kompanii Węglowej zapewnia z kolei, że robi wszystko, aby górnicy byli podczas pracy bezpieczni.
- Robimy wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo górnikom. My tą sprawę zapoczątkowaliśmy, zleciliśmy kontrole tych urządzeń we wszystkich naszych kopalniach. Współpracujemy też z producentem naszych aparatów, który dokonuje ich przeglądu – podsumowuje Zbigniew Madej rzecznik prasowy Kompanii Węglowej.
Górnicy obawiają się o swoje życie
Według ratowników górniczych, którzy 21 lutego protestowali przed budynkiem Wyższego Urzędu Górniczego prawie 30 proc. aparatów ucieczkowych-czyli co trzeci- jest niesprawnych. Związkowcy zarzucali wtedy odpowiedzialnym za bezpieczeństwo, że nie działają w tej sytuacji tak jak powinni i bagatelizują alarmujące dane, a instytucje, które prowadziły nadzór nad produkcją aparatów robiły to nieskutecznie.
W petycji, którą manifestujący przekazali wówczas prezesowi WUG Piotrowi Litwie, zaapelowali o kontrolę wszystkich aparatów i wycofanie tych niesprawnych. Domagali się się także ukarania winnych zaniedbań.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: jsy/kv / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24