Po kilkunastu godzinach strażacy zakończyli przeszukiwanie gruzowiska po zawalonej części kamienicy w Sosnowcu (Śląskie). W katastrofie zginęła 78-letnia kobieta, a jej 80-letni mąż trafił do szpitala.
Strażacy dotarli do kobiety po kilku godzinach poszukiwań, jednak 78-latka już nie żyła. Wcześniej uratowano męża kobiety. Informację przekazał PAP podinspektor Mariusz Łabędzki z sosnowieckiej policji, a potwierdziła rzeczniczka śląskiej straży pożarnej Aneta Gołębiowska.
Kilkanaście godzin poszukiwań
Strażacy nie byli jednak pewni, czy pod gruzami nie przebywał ktoś jeszcze, dlatego poszukiwania trwały kilkanaście godzin.
- Jeszcze kończymy odgruzowywanie elementów, które zostały na gruzowisku, żeby dokładnie sprawdzić, czy na pewno nie ma tam żadnych osób. Umacniamy też i stabilizujemy ruchome elementy budynku - informował w niedzielny poranek Jacek Kleszczowski, komendant śląskiej straży pożarnej. Jak dodawał, akcja była bardzo trudna.
Po południu dyżurny śląskiej straży pożarnej poinformował, że strażacy zakończyli swoje działania. - Na szczęście nikogo więcej już nie znaleźli. Kończą jeszcze zabezpieczać budynki, wkrótce będą zbierać sprzęt i wracać do swoich jednostek - przekazał dyżurny.
- Mamy już całkowitą pewność, że poza osobami wcześniej wydobytymi z gruzowiska nikogo więcej w tym miejscu nie było - podkreśliła z kolei st. kpt. Aneta Gołębiowska, rzeczniczka śląskiej straży pożarnej.
Z części kamienicy, która się nie zawaliła, a także z przyległych budynków, zostali ewakuowani mieszkańcy. W niedzielne popołudnie inspektor nadzoru budowlanego zdecydował, że lokatorzy jednej z sąsiednich kamienic mogą wrócić do swoich mieszkań. Na decyzję muszą czekać ci mieszkający w budynku o numerze 14.
"Mówili, że tam pod gruzami jest starszy człowiek"
Według wstępnych ustaleń doszło do wybuchu butli z gazem. - Strażacy nie mają wątpliwości, że był to wybuch, ale na razie nie wiadomo, czy spowodowany eksplozją butli z gazem - takie są przypuszczenia, ale na potwierdzenie trzeba będzie poczekać relacjonuje Małgorzata Marczok, reporterka TVN24. - Na wybuch wskazuje to, że ta część Sosnowca jest pozbawiona instalacji gazowych, więc mieszkańcy mogą mieć tu butle. O wybuchu mogą świadczyć też zniszczenia tej kamienicy oraz obrażenia mężczyzny, którego udało się uratować - dodaje.
- Tak się zatrzęsło wszystko, nie wiedzieliśmy, co się stało - opowiadała mieszkająca niedaleko zawalonej kamienicy sosnowiczanka. Jak dodała, na miejscu szybko pojawili inni ludzie. - Mówili, że tam pod gruzami jest starszy człowiek. Usiłowali zidentyfikować, gdzie ten pan jest. Ale nie było możliwości, bo wszystko było zawalone - stwierdziła.
Pozostali mieszkańcy potwierdzili, że zawaleniu się kamienicy towarzyszył potworny huk. - Z tego co wiem wszędzie praktycznie są butle gazowe i to jest największy problem - zauważyła jedna z kobiet.
Pion kamienicy przy ul. Tylnej 12 zawalił się w sobotę około godziny 20. "Było słychać ogromny huk. Zawalił się środkowy pion budynku. Parter i piętro" - powiedziała w rozmowie z Kontaktem 24 pani Katarzyna, od której otrzymaliśmy pierwsze zdjęcia.
Pod gruzami znalazły się dwie osoby. Po godz. 21 udało się uratować starszego mężczyznę. Był przytomny. Został przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
- Ma oparzenia drugiego i trzeciego stopnia znacznych powierzchni ciała. To potwierdza wstępne ustalenie, że doszło do wybuchu gazu - powiedział podinspektor Mariusz Łabędzki z sosnowieckiej policji.
Na miejsce przyjechało blisko 70 strażaków, którzy poszukiwali żony 80-latka. Musieli ręcznie przerzucać gruzowisko, cegła po cegle. - Konstrukcja jest niestabilna i ta praca musi być wykonywana z wyczuciem - mówiła rzeczniczka śląskiej straży pożarnej Aneta Gołębiowska.
Jak mówił na antenie TVN24 młodszy brygadier Jacek Kleszczewski z Państwowej Straży Pożarnej, strażacy musieli wcześniej ustabilizować uszkodzone ściany boczne budynku, aby ratownicy mogli przystąpić do akcji. Dodał też, że w momencie wybuchu 78-latka prawdopodobnie znajdowała się w kuchni.
Wcześniej, przez kilkadziesiąt minut, gruzowisko przeszukiwały psy. - Spenetrowały gruzowisko, ale nie oznaczyły nam konkretnego miejsca, w którym może się znajdować osoba poszkodowana - mówił Kleszczewski.
Przed pierwszą w nocy policjanci i strażacy przekazali, że ratownicy dotarli do poszukiwanej kobiety. Nie udało się jej uratować.
Pomoc dla poszkodowanych
Według policji, w całym budynku mieszka kilkanaście osób, zawaliła się część zamieszkiwana przez starsze małżeństwo. - Przeważająca część osób, które musiały opuścić budynek, udała się do rodzin, pozostałym kilku osobom opiekę zapewniły władze miejskie - powiedział Łabędzki.
Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, który przyjechał na miejsce katastrofy, zapewnił, że wszystkie osoby, które musiały opuścić budynek, będą miały zapewniony dach nad głową. Decyzja czy i kiedy będą mogły wrócić do swoich mieszkań, będzie należała do inspektora nadzoru budowlanego.
Autor: an/ank/b / Źródło: Kontatk24, TVN24/PAP