Katowicka prokuratura zamknęła śledztwo w sprawie fałszowania dokumentów na olbrzymią skalę. Oskarżono 32 osoby, ale śledczy zapowiadają, że to nie koniec postępowania. Zarzuty mogą usłyszeć nawet tysiące osób, które zamawiały fałszywki.
O skierowaniu do Sądu Okręgowego w Katowicach aktu oskarżenia poinformował w czwartek rzecznik prowadzącej śledztwo Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach Leszek Goławski.
Na ławie oskarżonych zasiądą członkowie największej grupy fałszerzy, rozbitej na Śląsku. - To wyjątkowa sprawa z uwagi na rozmiary procederu - powiedział prokurator.
Pojawiły się wątpliwości
Gang rozbiła Straż Graniczna. Wszystko zaczęło się od wątpliwości, jakie wzbudziły niektóre paszporty sprawdzane przez funkcjonariuszy. Podejrzewanym o fałszerstwa założono podsłuchy. Dzięki temu udało się wytypować najważniejszych członków grupy i zatrzymać kilkanaście pierwszych osób. Gang wykorzystywał prawie 750 stempli różnych instytucji. Na 67 komputerach grupa przygotowała 42 tys. różnych dokumentów. 2,3 tys. dokumentów już wydrukowano. Prok. Goławski zaznaczył, że choć akt oskarżenia obejmuje 32 osoby, a wobec innych osób nadal prowadzone jest śledztwo (w sprawie jest obecnie 52 podejrzanych), jest to zaledwie czubek góry lodowej. - Trzeba powiedzieć jasno, że to tylko część głównych pośredników i osób, które dysponowały dokumentami. W sprawie mogą być setki, nawet tysiące podejrzanych - osób, które figurują w sfałszowanych dokumentach - podkreślił rzecznik.
Ogromna skala
Dokumenty wytwarzano w trzech miejscach, z czego dwa mieściły się w Katowicach. Jedno z nich to legalnie działający zakład poligraficzny, dwie pozostałe drukarnie działały w mieszkaniach. Jak oceniają prowadzący sprawę, produkowano w nich dobrej jakości fałszywki, z wszelkimi zabezpieczeniami, np. hologramami. Osoby, które zdecydowały się na wyrobienie fałszywego dokumentu, za świadectwo ukończenia szkoły płaciły od 500 do 800 zł, sam czysty druk kosztował - 100 zł, a stemple - 60 zł. Potwierdzenie badania technicznego pojazdu kosztowało 50 zł; paszport i dowód osobisty - od tysiąca do 1,5 tys. zł. Uprawnienie do wykonywania zawodu - od 50 do 100 zł, zaświadczenie lekarskie - 30 do 50 zł. Fałszywki wykorzystywano np. do wyłudzania kredytów lub rejestracji pojazdów za granicą. Dokumenty przedkładano w różnych instytucjach lub po to, by "poprawić" CV. Fałszowano też uprawnienia zawodowe, które w wielu przypadkach okazywano za granicą. Wiele osób kupowało też sfałszowane zaświadczenia z parafii, które umożliwiały bycie świadkiem podczas chrztu. Wśród klientów fałszerzy była firma zaangażowana przy budowie katowickiego sądu - jej specjalistka ds. bhp zamówiła ponad 70 dokumentów dotyczących uprawnień do pracy na wysokości. W aktach sprawy jest też sfałszowany wyrok sądu, na którego podstawie jedna z kobiet egzekwowała alimenty od dawnego partnera.
Dyplom magistra
Zasadniczy okres działania grupy przypada na lata 2009-2011, ale trzech głównych członków gangu dopuszczało się podobnych przestępstw już od 2002 r. Pośrednicy działali m.in., na giełdzie samochodowej w Gliwicach, później pocztą pantoflową można było się dowiedzieć o świadczonych przez fałszerzy "usługach". 13 spośród oskarżonych ma zarzut udziału w grupie przestępczej. Pozostali odpowiedzą przed sądem za przygotowanie lub posługiwanie się fałszywymi dokumentami. Może za to grozić do pięciu lat więzienia. Aż 27 osób chce dobrowolnie poddać się karze. - Ta sprawa pokazuje, że w różnych firmach i instytucjach nie sprawdza się, czy dyplom lub świadectwo są autentyczne. Jeżeli ktoś przychodzi z dyplomem magistra, jest w danej instytucji uważany za magistra - podkreślił Goławski
Autor: mn/iga / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: MOSG