Bohater ostatnich dni, Ryszard Milewski, prezes gdańskiego sądu pojawia się również w sopockiej aferze korupcyjnej. W śledztwie badano kontakty sędziego z jednym z oskarżonych w sprawie prezydenta Jacka Karnowskiego – potwierdza gdańska Prokuratura Apelacyjna. Milewski został przesłuchany, miał zeznawać w procesie Karnowskiego. Ale podlegli mu sędziowie umorzyli wątek afery, w którym pojawił się ich szef. Proces prezydenta Sopotu do dzisiaj się nie rozpoczął.
- Sędzia Ryszard Milewski został przesłuchany w charakterze świadka na okoliczność swoich kontaktów z jednym z oskarżonych, a mianowicie Włodzimierzem G. – potwierdza prokurator Barbara Sworobowicz, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Sędziowie (za)tanio kupowali auta?
Włodzimierz G. to znany w trójmieście diler samochodów, głównie Volkswagena. Trzy lata temu, pod koniec stycznia 2009 roku dostał wezwanie do prokuratury na przesłuchanie w charakterze podejrzanego w związku z m.in. ze sprzedażą Karnowskiemu trzech aut poniżej ich wartości księgowej. Tego samego dnia prokuratura zatrzymała prezydenta Sopotu.
Wieczorem Włodzimierz G. zjawił się w domu sędziego Milewskiego. Odkryło to Centralne Biuro Antykorupcyjne, które rozpracowywało dilera aut. Na następny dzień wyznaczone było posiedzenie aresztowe w sprawie prezydenta. Włodzimierz G. nie wytłumaczył po co zjawił się u Milewskiego. W prokuraturze odmówił składania wyjaśnień. Prokuratorzy przesłuchali sędziego jako świadka. Ten wytłumaczył, że diler nie widział się z nim, ale z jego matką. Mieli się od lat znać.
W śledztwie wyszło na jaw, że związki z dilerem mają inni sędziowie, których przełożonym był Milewski. - Przesłuchani w sprawie zostali sędziowie Wydziału Odwoławczego Sądu Okręgowego w związku z zakupem przez nich używanych samochodów poniżej wartości księgowej w firmie Włodzimierza G. – mówi tvn24.pl prokurator Sworobowicz. O tej sprawie pisze także newsweek.pl. Wojciech Cieśla, dziennikarz śledczy tygodnika dotarł do jednego z agentów CBA, który tropił powiązania sędziów z dilerem. - Nie znaleźliśmy dowodów na to, że Milewski złamał prawo. Ale wytropiliśmy, że dwóch sędziów z tego samego sądu, M. i Z., jeździli samochodami od G. - powiedział "Newsweek Polska" jeden ze śledczych Biura.
Sąd we własnej sprawie
W 2010 roku prokuratorzy skończyli śledztwo przeciwko prezydentowi Sopotu. Akt oskarżenia liczył osiem punktów. Jednym z oskarżonych był Włodzimierz G. Prokuratorzy wysłali sprawę do Sądu Rejonowego w Sopocie (ten sąd był właściwy ze względu na miejsce, w którym miało dojść do przestępstw). Ale oskarżyciele jednocześnie wnioskowali, by sprawę prowadził inny sąd spoza okręgu gdańskiego.
Sopoccy sędziowie się na to nie zgodzili. Prokuratorzy odwołali się do wyższej instancji - do Sądu Okręgowego w Gdańsku, którego prezesem był Milewski. Prosili, by wystąpił do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy poza gdański okręg ze względu na "dobro wymiaru sprawiedliwości".
- W uzasadnieniu wskazywano m.in., że za przekazaniem sprawy przemawia fakt przesłuchania Prezesa Sądu Okręgowego i jego kontaktów z jednym z oskarżonych – tłumaczy Sworobowicz. Prokuratorka dodaje, że sprawa powinna być przeniesiona także ze względu na sędziów, którzy kupowali auta od Włodzimierza G. Sąd kierowany przez Milewskiego na to się nie zgodził.
Zamiast procesu - umorzenie
Sopocki sąd nie chciał prowadzić procesu Karnowskiego i innych oskarżonych, w tym dilera aut. Część wątków zwrócił do prokuratury by ta uzupełniła dowody. Niektóre wątki umorzył. Tak stało się z punktem aktu oskarżenia dotyczącym Włodzimierza G., w którym miał odpowiadać za korupcję prezydenta Sopotu (to w tym wątku wyjaśniano jego kontakty z sędzią Milewskim - przyp.red.).
Prokuratorzy się odwołali od tej decyzji do Sądu Okręgowego kierowanego przez Milewskiego. Ostatecznie, 23 kwietnia 2012 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku prawomocnie umorzył wątek sopockiej afery przeciwko Włodzimierzowi G. W efekcie Milewski jako świadek na sali sądowej nigdy nie wyjaśnił swojego spotkania z byłym oskarżonym. Także sędziowie, którzy kupowali auta od dilera nie będą musieli odpowiadać na trudne pytania.
Batalia o sprawę prezydenta
Od dwóch lat nie może przed sądem rozpocząć się wątek samego Karnowskiego. Przez ten czas trwa batalia między gdańską prokuraturą a sądem w Sopocie i sądem kierowanym przez Milewskiego. Po tym, gdy sopocki sąd odmówił prowadzenia procesu Karnowskiego, prokuratorzy się odwołali. W kwietniu Sąd Okręgowy w Gdańsku polecił, by przed sopockim sądem rozpoczął się proces Karnowskiego w zakresie pięciu z ośmiu punktów aktu oskarżenia. Prezydent Sopotu miałby odpowiadać m.in. za przyjęcie od Mariana D., współwłaściciela przesiębiorstwa "WOD-KAN", "korzyści majątkowej nie mniejszej niż 2000 zł" oraz za m.in. kupno aut od dilera G. poniżej ich wartości księgowej. Ale proces nie ruszył. Sąd w Sopocie, przed którym miał stanąć Karnowski, wbrew decyzji sądu wyższej instancji wysłał do prokuratury część akt sprawy, którą powinien osądzić.
Sąd nie oddaje dowodów
Oskarżyciele zatem ponownie odwołali się do gdańskiego sądu, którego prezesem jest Milewski. Tym razem jego podwładni sędziowie zdecydowali inaczej niż w kwietniu. Uznali, że całość sprawy ma wrócić do prokuratury celem uzupełnienia. Obecnie w tej sprawie nic się nie dzieje. Okazuje się, że sąd od wiosny przetrzymuje dowody zebrane przez prokuratorów. – Dopiero po zwrocie materiału dowodowego możemy działać dalej – mówi prokurator Sworobowicz. Milewski nie chciał odpowiadać na nasze pytania. – W tej sprawie nie mam już nic do powiedzenia. W większości jest prawomocnie umorzona – stwierdził prezes gdańskiego sądu.
Autor: Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl (m.duda2@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl