Prof. Binienda odpiera zarzuty o braku kompetencji. Jak zapewnia, ujawnił przez Antoniego Macierewicza wszystkie dokumenty dotyczące symulacji katastrofy Tu-154M, a prace doktorantów, na których się opierał, zostały opublikowane w "międzynarodowym żurnalu". Redakcję "Gazety Wyborczej", która opisała jego zeznania w prokuraturze podałby do sądu, gdyby tylko - jak mówił - miał czas na procesowanie się.
Prof. Binienda odniósł się do zarzutu dziennika, że nie przekazał śledczym symulacji, która ma dowodzić, że skrzydło Tu-154M powinno wytrzymać uderzenie z brzozą. Według gazety miał on powiedzieć prokuratorom, że nie jest dysponentem tych materiałów ani programu komputerowego.
Wyniki są publicznie dostępne
- Wszystkie wyniki moich badań były prezentowane na wielu konferencjach, są publicznie dostępne i wręczone prokuraturze przez Antoniego Macierewicza. Odmówiłem prokuraturze jedynie podania nazwisk wszystkich moich doktorantów. To jest prywatna informacja - tłumaczył ekspert współpracujący z zespołem Macierewicza. Dodał, że "doktoranci nie mają nic wspólnego z politycznymi rozgrywkami w Polsce". Zapewnił, że "ich praca jest opublikowana w oficjalnym międzynarodowym żurnalu".
Odniósł się także do informacji, że sam finansuje swoje badania. Zapewnił, że część pensji, którą otrzymuje od Uniwersytetu w Akron w USA na pracę naukową, przeznacza na badania aspektów katastrofy Tu-154M. - Wszystkie wyniki, wynalazki, opracowania są własnością uczelni. Mam prawo do publikowania wyników i taka jest forma przekazu do opinii publicznej - powiedział prof. Binienda.
Zaznaczył także, że w październiku podczas drugiej konferencji smoleńskiej przedstawi dalsze, dotychczas niepublikowane, rezultaty swoich prac.
Nie przekazali materiałów
We wtorek "Gazeta Wyborcza" podała, że wojskowa prokuratura badająca katastrofę smoleńską przesłuchała trzech ekspertów, na których powołuje się Antonii Macierewicz - prof. Wiesława Biniendę, Jana Obrębskiego i prawdopodobnie Jacka Rońda. Zapytano ich o dowody popierające ich hipotezy.
Według rzecznika prokuratury, kpt. Marcina Maksjana, "żaden z nich nie przekazał materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych wcześniej wniosków".
Autor: aw/rs / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24