Do czwartku włącznie pracownicy federalni mogą dobrowolnie skorzystać z oferty administracji Donalda Trumpa, która umożliwia rezygnację z pracy w służbie cywilnej w zamian za wynagrodzenie. Otrzymają oni ośmiomiesięczną wypłatę oraz świadczenia wypłacane do końca bieżącego roku podatkowego, czyli do 30 września. Według informacji Reutersa z oferty skorzystał zaledwie jeden procent urzędników.
Zgodnie z informacjami, do których dotarł Reuters, co najmniej 20 tys. osób skorzystało z tej propozycji, co stanowi około 1 proc. z 2,3 miliona cywilnych pracowników rządu. Chodzi o część szeroko zakrojonej reformy zatrudnienia w administracji federalnej, którą wdraża miliarder Elon Musk zajmujacy stanowisko szefa Departamentu Efektywności Rządu (DOGE). Reforma spotyka się z licznymi protestami i oskarżeniami o próbę osłabienia bezpartyjnej służby cywilnej. Zmiany grożą cięciami budżetowymi lub nawet likwidacją kluczowych agencji, jak USAID, które zatrudnia 4675 osób i rocznie dystrybuuje niemal 50 mld dolarów pomocy zagranicznej, czy Departament Edukacji z 4245 pracownikami.
Szeroki sprzeciw przeciwko zmianom
Zespół Muska zażądał wglądu w tajne materiały i przeanalizował rejestry płatności w Departamencie Skarbu, co wywołało obawy dotyczące bezpieczeństwa i prywatności. Jego ekipa bada także Centra Usług Medicare i Medicaid, które zarządzają dwoma największymi programami zdrowotnymi w kraju. Donald Trump broni misji Muska, twierdząc, że federalna biurokracja jest zbyt rozrośnięta i pełna osób sprzeciwiających się jego polityce. Demokraci skrytykowali restrukturyzację, uznając ją za nielegalną. Domagają się, aby decyzję w tej sprawie podjął Kongres. Republikanie w dużej mierze popierają inicjatywę mającą na celu redukcję biurokracji. Związki zawodowe pozwały administrację Trumpa, twierdząc, że nie posiada prawnych prerogatyw do realizacji projektu. Związkowcy obawiają się masowych zwolnień, zwłaszcza że tworzona jest lista osób, które mają mniejsze gwarancje zatrudnienia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters