Ewa Kopacz, jeszcze jako premier, miała obiecać żonom górników z Sosnowca, że da im pieniądze na budowę boiska i basenu. Za to, że zamknięto ostatnią w mieście kopalnię. Słyszał to prezydent miasta i teraz oczekuje spełnienia obietnicy, ale już od obecnej premier. Napisał do Beaty Szydło list i czeka na odpowiedź.
- Poprzednia premier w zeszłym roku kilkakrotnie spotkała się z żonami górników likwidowanej kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu i wtedy obiecała im pieniądze na budowę basenu i boiska - mówi Rafał Łysy, rzecznik sosnowieckiego urzędu miasta.
Zaczęło się od listu jednej sosnowiczanki do Ewy Kopacz. To ona, nie konsultując tego z nikim, miała wspomnieć premier, że po zamknięciu kopalni w jej dzielnicy to już niczego nie będzie, bo nawet basenu i boiska nie ma. Ostatnia tona węgla wyjechała z Kazimierza Juliusza w maju 2015 roku.
W lipcu premier przyjechała do żony górnika na obiad. - A potem była rewizyta. Żona górnika pojechała do pani Kopacz w towarzystwie prezydenta Sosnowca i dyrektor szkoły, przy której miały stanąć obiecane obiekty - opowiada Łysy.
Zaznacza, że obietnice były ustne. Ale słyszał je Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca. Dlatego napisał list z prośbą o ich spełnienie do następczyni Kopacz.
Górnikom nie stała się krzywda
Kazimierz Juliusz, ostatnia kopalnia w Sosnowcu, znajdowała się w Kazimierzu Górniczym, dzielnicy na uboczu miasta, kwadrans jazdy od centrum, gdzie całe życie od pokoleń koncentrowało się wokół "gruby".
Górnikom krzywda się nie stała. Jak zapewnia Łysy, ci co nie poszli na emeryturę, znaleźli pracę w innych kopalniach.
Ale oczy całej Polski zwróciły się wtedy na Kazimierza-Juliusza i w mieście zaczęto myśleć o rewitalizacji dzielnicy. Miasto chce przejąć budynki kopalni, urządzić tam muzeum, uruchomić kolejkę wąskotorową.
Mieszkańcy Kazimierza się zaktywizowali. Wygrali 700 tys. zł na budowę boiska z budżetu obywatelskiego. Boisko już działa, ale miasto chce od rządu zwrotu pieniędzy oraz dodatkowych milionów na basen.
Była burmistrz Brzeszcz powinna rozumieć problem
- Deklaracje złożone mieszkańcom dzielnicy powinny być realizowane niezależnie od tego jakie ugrupowanie w danej chwili rządzi krajem. Mam nadzieje, że obietnica złożona mieszkańcom Kazimierza Górniczego będzie dotrzymana zwłaszcza, że pani premier będąc burmistrzem Brzeszcz mierzyła się z podobnymi problemami - Chęciński uzasadnia list, wysłany do Beaty Szydło.
- Kancelaria premiera potwierdza, ze list dotarł, ale nie mamy jeszcze odpowiedzi - mówi Łysy. Nam kancelaria też nie odpisała na pytanie, co premier Szydło zamierza począć z obietnicami poprzedniczki.
Ostatnia szychta na Kazimierzy-Juliuszu:
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice