- Moje pokolenie nie potrzebuje feminizmu. Miejsce kobiety jest w domu z dziećmi - powiedziała była pierwsza dama Francji, Carla Bruni-Sarkozy w wywiadzie dla francuskiego "Vogue'a". Słowa Bruni wywołały oburzenie nad Sekwaną.
Bruni, która w przeszłości spotykała się z Mickiem Jaggerem i znana była z rockandrollowego stylu życia, opowiedziała "Vogue'owi" o urokach bycia żoną i matką. - Nasze pokolenie nie potrzebuje feminizmu. Ja wcale nie jestem aktywną feministką. Wręcz przeciwnie, jestem burżujką. Kocham życie rodzinne, kocham robić to samo każdego dnia - mówi Bruni, która ma 11-letniego syna z poprzedniego związku i córeczkę Giulię z małżeństwa z prezydentem Sarkozym. Media natychmiast wytknęły Bruni, że najwyraźniej szybko zmienia poglądy, bo jeszcze kilka lat temu w wywiadach opowiadała, że "monogamia ją nudzi". Feministki zarzuciły jej, że sama nigdy nie musiała zmagać się z trudnościami codziennego życia rodzinnego czy brakiem pieniędzy, a konserwatywne poglądy "zawdzięcza" swojemu mężowi.
Dobre rady dla swojej następczyni Bruni powiedziała "Vogue'owi" też, że jest za małżeństwami gejów i adopcją dzieci przez pary homoseksualne. Przyznała jednak, że przeciwny jest temu jej mąż. - Ja mam wielu przyjaciół, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, którzy są w takiej sytuacji - argumentowała. Gazety zauważają, że Bruni od przegranej Sarkozy'ego w wyborach prezydenckich nadal bryluje w kolorowych magazynach, wróciła też do modelingu (obecnie reklamuje słuchawki), a w lutym ukazać ma się jej nowy album. Była pierwsza dama narobiła już sporo zamieszania w zeszłym miesiącu. W wywiadzie dla "Elle" poradziła Valerie Trierweiler, towarzyszce życia prezydenta Francois Hollande'a, by wyszła za niego za mąż i rzuciła pracę dziennikarki. - Łatwiej jest być prawowitą żoną głowy państwa niż jego partnerką. Ja poczułam ulgę, gdy poślubiłam Nicolasa - stwierdziła.
Autor: jk//bgr/k / Źródło: dailymail.co.uk, lefigaro.fr, huffingtonpost.com
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Remi Jouan