Służba zdrowia, opieka społeczna, wielkie inwestycje, miliony mieszkań i walka o klimat - wyborczych obietnic nie brakuje. Podawane są w punktach albo w obszernych broszurach. W większości to zadania dla rządu, a nie prezydenta, ale każdy kandydat w kampanii taki zestaw ma. Prof. Marek Migalski przekonuje w programie "Czas decyzji" w TVN24, że o wyborze decydują przede wszystkim emocje.
Dr Mirosław Oczkoś, specjalista do spraw marketingu politycznego uważa, że program wyborczy ma znaczenie przede wszystkim dla tych, którzy go piszą. - Programów wyborczych chyba nikt nie czyta. Ludzie oczekują, że program wyborczy równa się obietnica i najlepiej, żeby była nieskomplikowana - dodaje. Dlatego na wiecach pada wiele ogólnych haseł. Rafał Trzaskowski podczas spotkania z wyborcami mówi, że "Polska potrzebuje zmiany, potrzebuje silnego prezydenta". Szymon Hołownia deklaruje, że "nie chce zjednoczonej prawicy, nie chce zjednoczonej opozycji, ale chce zjednoczonej Polski". - Teraz jest czas próby i ja do tego czasu próby jestem od dawna przygotowany - zapewnia Władysław Kosiniak-Kamysz. Z kolei Robert Biedroń podkreśla, że najbliższe wybory będą "wyborami cywilizacyjnymi". - Kandyduję, by nas nikt o pięć lat nie cofnął - przekonuje Andrzej Duda. Krzysztof Bosak zauważa, że "ludzie zaczynają dostrzegać alternatywę i nie są skazani na jałowy podział PiS-u i Platformy".
Ale w programach można też znaleźć konkretne założenia i obietnice. Najkrótszy program ma Robert Biedroń. Zawiera on siedem punktów - między innymi emeryturę minimalną, większe nakłady na służbę zdrowia czy leki za 5 złotych. - Mówią o większych nakładach na służbę zdrowia, ale sugerują tak jakby oni mieli dać na służbę zdrowia. Pamiętajmy, że kwestie budżetu są sprawą władzy wykonawczej, Rady Ministrów i ustawodawczej, parlamentu - zwraca uwagę dr Bogna Baczyńska, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Krzysztof Bosak przedstawia 30-stronicowy "Nowy porządek", a w nim między innymi hasła: "naród podmiotem władzy", jedna długa kadencja prezydenta, zmniejszenie liczby posłów o połowę czy gwarancja polskiej suwerenności. Dr Bogna Baczyńska zauważa, że lider narodowców "widzi rolę Polski poza Unią Europejską, a jednocześnie chce nam zapewnić bezpieczeństwo i dbać o niepodległość". - Chce to zrobić w oparciu o jednego strategicznego partnera, czyli o Stany Zjednoczone - dodaje.
Prezydent Andrzej Duda ma na stronie internetowej sporo punktów programowych, między innymi wsparcie dla rodzin, silną gospodarkę, dodatek solidarnościowy, rozwój wsi czy zabieganie o prawdę historyczną i wizerunek Polski, ale oprócz tego prezydent jeździ po Polsce i przekonuje do dużych inwestycji. W kampanii często powtarza hasła o budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego i o przekopie Mierzei Wiślanej. Zapowiada też budowę mostów - między innymi na Wiśle na południu Mazowsza. Ten sam most dwa lata temu obiecywał już premier Mateusz Morawiecki.
- Program wyborczy najlepiej, jakby przypominał program lojalnościowy na stacji benzynowej, ale taki, który wymienia coś za coś - uważa dr Mirosław Oczkoś. - Zbierzesz określoną liczbę punktów, dostaniesz kubek, a nie że będziesz miał 16 groszy na litrze taniej - mówi specjalista ds. marketingu politycznego. Ocenia, że propozycja budowy mostu jest czymś abstrakcyjnym, czymś "czego nie możesz zabrać do domu". - Natomiast 500 plus, 500 minus, 1000 plus czy bon już tak - dodaje.
Bon w postaci kolejnych 500 plus przeznaczonych na wakacje też w kampanii Andrzeja Dudy się pojawił. - Rodziny będą otrzymywały bon turystyczny na dziecko - powiedział prezydent podczas wizyty w Stalowej Woli (Podkarpackie). - Jednocześnie Andrzej Duda nie mówi nic o swoich dwóch podstawowych rolach, czyli o roli arbitra i o roli strażnika konstytucji - zwraca uwagę dr Bogna Baczyńska.
Program Szymona Hołowni to nie tylko wiele punktów, ale i wiele różnych programów. - Opracowaliśmy dla Polski na najbliższe lata, na pokolenie kilka: edukacja dla przyszłości, recepta na zdrowie, klimat na wzrost, karta samorządowa. W tym tygodniu zaprezentujemy kolejne - mówi niezależny kandydat na prezydenta. Program Szymona Hołowni zawiera punkty ogólne jak to, że nauczyciele powinni lepiej zarabiać - ale i szczegółowe - jak wykorzystywanie 40 procent energii z odnawialnych źródeł już w 2030 roku.
Mirosław Oczkoś zwraca uwagę, że program wyborczy powinien zawierać do pięciu punktów. - To wtedy jest "percepowalne" dla połowy społeczeństwa, a jak będzie posiadał trzy punkty to dla 80 procent społeczeństwa - dodaje. Specjalista do spraw marketingu politycznego przekonuje, że jeśli coś jest rozbudowane ponad pięć głównych tez i rozbudowane "raczej czytają tylko ci, co muszą".
Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, że skoro Sejm i rząd to Prawo i Sprawiedliwość, Senat to Platforma Obywatelska, to prezydent powinien być spoza tych dwóch obozów, żeby był trójpodział władzy. Lider ludowców przedstawia jeden z najbardziej rozbudowanych programów - zawiera 74 punkty. Wśród nich znalazły się takie propozycje, jak wpisanie naszego członkostwa we Unii Europejskiej do Konstytucji, zwiększenie liczby personelu medycznego czy 50 tysięcy złotych wkładu własnego na mieszkanie.
Program najpóźniej zgłoszonego kandydata - Rafała Trzaskowskiego - składa się z kilkunastu punktów. Wśród nich zlikwidowanie TVP Info, pozostawienie programu Rodzina 500 plus czy wprowadzenie związków partnerskich. Kandydat Koalicji Obywatelskiej przekonuje, że Polsce potrzebny jest silny prezydent, który poprowadzi kraj do odnowy, zmiany i który odbuduje wspólnotę.
- Wszystkie programy wyborcze są podobne do siebie. To się nie różni, a ludzie się w tym gubią - uważa Mirosław Oczkoś. Żeby nie czytać programów w całości - kandydaci przedstawiają nam streszczenia w terenie i tak będzie do 26 czerwca.
Prof. Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego zwraca uwagę, że większość kampanii zawierała "główny podział", a ten, komu udało się go narzucić - zazwyczaj wygrywał. - Tutaj ze względu na krótkość kampanii i ze względu na kwestie epidemiczne nie będzie możliwości narzucenia narracji głównej dla całego sporu politycznego. Każdy z kandydatów będzie narzucał własny podział i będzie proponował te hasła, które jego stawiają w dobrym świetle, natomiast innych w gorszym - zapowiada.
Były eurodeputowany podkreśla, że od kilku lat zajmuje się neuropolityką. - Najważniejszą rzeczą, która z tej nauki płynie, jest to, że ludzie przede wszystkim kierują się emocjami. Kwestie racjonalności, faktów czy danych mają dużo mniejsze znaczenie - zwraca uwagę.
Źródło: TVN24