Dobrze przygotowana debata przed drugą turą wyborów, w której coś się będzie działo, może dużo zmienić - mówił w TVN24 doktor habilitowany Mikołaj Cześnik z Uniwersytetu SWPS. Jego zdaniem, "w ogniu pytań może się okazać, że powie się o słowo za dużo i w związku z tym szanse na wygraną zostaną zniweczone". Politolog, doktor Tomasz Płudowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Collegium Civitas przekonywał zaś, że "debata jest trudniejsza dla osoby, która prowadzi", ponieważ "ma więcej do stracenia". - Natomiast osoba, która ma do nadrobienia, może tylko zyskać - dodał.
TVN, TVN24, Onet i Wirtualna Polska zorganizują 2 lipca debatę prezydencką. Zostali do niej zaproszeni kandydaci rywalizujący w drugiej turze - Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski. Na razie swój udział potwierdził tylko kandydat Koalicji Obywatelskiej.
Urzędujący prezydent we wtorek odniósł się do zaproszenia czterech redakcji do udziału w debacie. Niedługo później rzecznik jego sztabu Adam Bielan przekazał, że Duda nie weźmie udziału w debacie zorganizowanej przez TVN, TVN24, Onet i WP. Poinformował natomiast, że prezydent będzie uczestnikiem debaty w telewizji państwowej.
Zaproszenie na debatę organizowaną przez naszą stację telewizyjną i dwa największe polskie portale cały czas leży na stole. Aktualne jest także zaproszenie dla sztabów, po to, by uzgodnić szczegóły tej debaty.
"Chodzi o to, żeby wpłynąć na niezdecydowanych"
We "Wstajesz i wiesz" w TVN24 o znaczeniu debat wyborczych mówił dr hab. Mikołaj Cześnik z Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS. Jego zdaniem taka debata może mieć istotne znaczenie dla wyniku wyborów i przechylić szale na rzecz któregoś z kandydatów. - Szczególnie, jeśli dojdzie do czegoś wyjątkowego, nadzwyczajnego - zaznaczył gość TVN24.
- Musimy pamiętać o tym, że o wyniku wyborów zadecyduje kilkaset tysięcy głosów. Nie chodzi o to, żeby wpłynąć na wszystkich. Chodzi o to, żeby wpłynąć na niezdecydowanych, którzy przesądzą o wyniku - wskazywał.
W związku z tym - mówił - dla kandydatów będzie ważne, by przekonać do siebie elektorat Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka. - W tym ogniu pytań może się okazać, że powie się o słowo za dużo, które będzie dla jednego albo drugiego elektoratu nie do strawienia i w związku z tym szanse na wygraną zostaną zniweczone - powiedział Cześnik.
- Dobrze przygotowana debata, w której coś się będzie działo, może dużo zmienić - dodał.
"Każdy z kandydatów musi być przygotowany na nieczyste zagrywki"
Mikołaj Cześnik dodał, że "każdy z kandydatów musi być przygotowany, szczególnie w pojedynku jeden na jeden, na jakieś nieczyste zagrywki".
- Dlatego przygotowuje się kandydatów w odpowiedni sposób, żeby byli jak bokserzy na ringu. To jest trening zarówno merytoryczny jak i psychologiczny. Człowiek wchodzący do takiej debaty musi mówić płynnie, szybko reagować - podkreślił gość TVN24.
"Bardzo ważne jest, żeby to było środowisko obiektywne"
Doktor Tomasz Płudowski, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Collegium Civitas wyjaśniał w TVN24, że "debata, to jest taki moment, w którym wyborcy mogą zobaczyć obydwu kandydatów w tym samym środowisku".
- Więc bardzo ważne jest, żeby to było środowisko obiektywne, czyli nie sprzyjające żadnemu z kandydatów. Można to osiągnąć na różne sposoby, na przykład zapraszając wiele różnych mediów, wielu dziennikarzy prezentujących różne opcje polityczne, bliższe czy dalsze jednemu czy drugiemu kandydatowi - wskazywał.
Politolog przekonywał, że "to jest ta okazja dla wyborców, żeby oni popatrzyli na tych dwóch kandydatów i porównali ich, jak odpowiadają na te same pytania, jak sobie radzą z pytaniami trudnymi". - W ten sposób wyborcy mogą sobie tuż przed oddaniem głosu wyrobić zdanie, który z nich im bardziej odpowiada. Zarówno pod względem merytorycznym, ideologicznym, światopoglądowym, ekonomicznym, ale także takim bardziej powierzchownym, czyli z kim chcą spędzić następne pięć lat po prostu, oglądając go w telewizji co kilka dni - dodał Płudowski.
"Sytuacja skrajnej nierówności"
Zdaniem gościa TVN24, "debata jest trudniejsza dla osoby, która prowadzi". - Ona (debata - red.) nie jest w jej interesie, dlatego że ma więcej do stracenia. Natomiast osoba, która ma do nadrobienia, może tylko zyskać - wyjaśniał.
Mówił również, że "to, co jest ważne dla kultury politycznej danego kraju i co rozwija tę kulturę, i świadczy o jej wysokim poziomie, to czy istnieje pewna tradycja organizowania tego rodzaju debat". - I czy kandydaci bez względu na partie, sytuacje i pozycje w danej kampanii, czują, że muszą po porostu w debacie wystąpić - dodał Płudowski.
Według niego, "takiej sytuacji, jak w tym roku, jeszcze nigdy w Polsce nie było". Jak ocenił, jest to "sytuacja skrajnej nierówności, kiedy prezydent uczestniczy tylko w debatach organizowanych w telewizji skrajnie propagandowej". - W związku z tym należy tę sytuację wyrównać i dążyć do sytuacji, gdy debaty są organizowane tak, jak na przykład w Stanach Zjednoczonych - przez niezależną organizację, ligę wyborców - przekonywał. Dodał, że "to najczęściej się dzieje na niezależnym gruncie, na przykład na uniwersytetach w całym kraju, przy udziale różnych dziennikarzy". - Mam nadzieję, że to kiedyś nastąpi w Polsce - przyznał Płudowski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24