Atakowano Centralne Biuro Antykorupcyjne za to, że rzekomo nie było podstaw do akcji przeciwko panu Kwaśniewskiemu - powiedział w "Kropce nad i" rzecznik sztabu starającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy, europoseł PiS Adam Bielan (Porozumienie). Komentował ujawnienie przez CBA materiałów ze śledztwa dotyczącego willi w Kazimierzu Dolnym. - Stał za tym ważny interes państwowy - przekonywał.
Centralne Biuro Antykorupcyjne na podstawie decyzji Prokuratora Regionalnego w Katowicach udostępniło 11 lutego materiały ze śledztwa dotyczącego willi w Kazimierzu Dolnym, która miała należeć do byłej pary prezydenckiej Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. To między innymi raport, protokoły przesłuchań oraz stenogramy i nagrania prywatnych rozmów telefonicznych.
CZYTAJ WIĘCEJ: CBA odtajniło materiały ze śledztwa. Nie ma dowodu, że willa należała do Kwaśniewskich >>>
Bielan: stał za tym ważny interes państwowy
- Stał za tym ważny interes państwowy - argumentował w "Kropce nad i "rzecznik sztabu starającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy, europoseł PiS Adam Bielan (Porozumienie). Dodał, że "ta sprawa była szeroko dyskutowana w mediach".
Pytany, jaki interes państwowy, odparł, że "taki, że atakowano Centralne Biuro Antykorupcyjne za to, że rzekomo nie było podstaw do akcji przeciwko panu Kwaśniewskiemu".
Stwierdził, że ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny "Andrzej Czuma podpisał się pod decyzją, w której autoryzował tę akcję". Mówił, że kiedy CBA prowadziło działania w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym "rządziła Platforma Obywatelska i prokuratura była w rękach Platformy Obywatelskiej".
Czuma w maju 2009 roku nie zgodził się na trzymiesięczną kontrolę operacyjną PTK, czyli "podsłuch telefonu komórkowego" Jolanty Kwaśniewskiej. Ale już 29 lipca tego samego roku poparł kolejny wniosek Kamińskiego o miesięczne podsłuchiwanie telefonu żony byłego prezydenta. Wydał także zgodę na zakup kontrolowany domu w Kazimierzu Dolnym.
"To jest również wybór modelu współpracy z rządem"
Bielan komentował także słowa Jarosława Kaczyńskiego z opublikowanego w środę wywiadu w "Gazecie Polskiej".
"Porażka w majowych wyborach zakończyłaby możliwość dokonywania śmiałych zmian, ale nadal umożliwiałaby sprawowanie władzy" - mówił w nim prezes Prawa i Sprawiedliwości. Jednocześnie dodał, że jego partia będzie kontynuowała realizację programu wyborczego "nawet z opozycyjnym prezydentem". Zapewnił też, że "nie ma na pewno mowy o żadnych przyspieszonych wyborach".
Rzecznik sztabu Dudy mówił, że Zjednoczona Prawica ma w parlamencie "odnowiony mandat demokratyczny, wyjątkowo silny". - Z całą pewnością Sejm obecnej kadencji będzie trwać do jesieni 2023 roku - powiedział Bielan.
Ocenił, że Polacy stoją przed ważnym wyborem, jeśli chodzi o wybory prezydenckie. - To jest również wybór modelu współpracy z rządem. Mamy z jednej strony model, który preferuje pan prezydent Andrzej Duda - życzliwej współpracy. Wybór jest również między innym modelem - permanentnej wojny na górze, brutalnej wojny domowej w Polsce, który preferuje pani Małgorzata Kidawa-Błońska (kandydatka Platformy Obywatelskiej na prezydenta - red.) - kontynuował.
"Wybory przyspieszone są wtedy, kiedy kruszy się większość parlamentarna"
Europoseł podkreślił ponadto, że "wybory przyspieszone są wtedy, kiedy kruszy się większość parlamentarna".
- Nic na to nie wskazuje, że w tej kadencji do czegoś takiego dojdzie. W związku z tym będziemy mieć obecny parlament i obecny rząd do jesieni 2023 roku. I albo będziemy mieć prezydenta, który zgodnie współpracuje z rządem - czasem krytycznie patrzy na niektóre działania, ale jednak nie wkłada przy każdej okazji kija w szprychy - albo będziemy mieć kandydata opozycji, który (...) będzie torpedować wszystkie działania tego rządu - mówił Bielan.
Turczynowicz-Kieryłło "została poproszona o przedstawienie okoliczności związanych z incydentem w Milanówku"
Portal RMF FM podał we wtorek, że podczas poniedziałkowego wyjazdowego posiedzenia klubu PiS w Jachrance politykom nie spodobało się, że szefowa kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło w swoim wystąpieniu skarżyła się, że jest atakowana i mówiła o sobie. "Mówiła o sobie tak długo (...) - co najmniej 5 minut - że politycy PiS stracili cierpliwość i przerwali jej wystąpienie głośnymi okrzykami: 'Andrzej Duda'" - napisał portal.
Adam Bielan przekonywał w "Kropce nad i", że "skandowanie Andrzej Duda towarzyszyło wszystkim przemówieniom".
Pytany, czy mecenas mówiła tylko o sobie i to zirytowało zgromadzonych, europoseł odparł, że "mówiła również o kampanii". - Została poproszona o przedstawienie okoliczności związanych z incydentem w Milanówku, o którym pisała "Gazeta Wyborcza" - dodał.
Jak ocenił Bielan, szefowa kampanii Dudy "broniła się przed hejterem, który ją zaatakował". - Nie ma żadnego wytłumaczenia, jeżeli mężczyzna o pierwszej w nocy zaczepia kobietę i zaczyna ją dusić - mówił. Jego zdaniem "'Gazeta Wyborcza" stoi po stronie damskiego boksera".
Incydent z Turczynowicz-Kieryłło i mieszkańcem Milanówka
W sobotnim wydaniu "Wyborcza" poinformowała, że "mieszkaniec Milanówka twierdzi, że podczas ciszy wyborczej przed drugą turą wyborów samorządowych w 2018 r. Jolanta Turczynowicz-Kieryłło roznosiła plakaty ośmieszające jednego z kandydatów. Kiedy próbował ją zatrzymać, ugryzła go w rękę". Mężczyzna przekazał gazecie, że zrobił wówczas obdukcję i złożył zawiadomienie o naruszeniu nietykalności.
CZYTAJ WIĘCEJ: Listopadowa noc i cisza wyborcza. Różne relacje szefowej kampanii Dudy i ugryzionego mężczyzny >>>
Jolanta Turczynowicz-Kieryłło w rozmowie z gazetą potwierdziła, że doszło do zdarzenia. Dodała, że zrobiła to po to, "by ratować siebie i dziecko". "Według jej relacji zaatakował ich barczysty mężczyzna, a ona nie wiedziała, jak się bronić. Chwilę potem wezwała policję" - pisze "GW".
Obdukcję wykonała także mecenas. Jak napisała "GW", wynika z niej, że "kobieta doznała powierzchownego urazu szyi, który nie spowodował uszkodzeń skóry, ani narządów wewnętrznych. Miała też stłuczenia prawej okolicy skroniowej i okolic oczu".
Straż miejska w Milanówku potwierdziła zdarzenie zarejestrowane jako wzajemne naruszenie nietykalności przez kobietę i mężczyznę. Po wydarzeniu obydwoje złożyli zawiadomienia o naruszeniu nietykalności osobistej.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24