Pani Dorota choruje na stwardnienie rozsiane. Jak mówi, da się z tym żyć, bo niby trochę boli, ale sama dolegliwość bardziej denerwuje i ogranicza. Dzięki rowerowi i wspólnym wycieczkom wraz z mężem wszystkie ograniczenia na jakiś czas odchodziły w zapomnienie. Niestety, ktoś na nowo postawił barierę - ukradł z garażu ukochany tandem.
Pierwsze objawy pojawiły się dawno - Dorota Damm-Paradysz już nawet dokładnie nie pamięta kiedy. Może dlatego, że nie wpływały specjalnie na jej codzienne funkcjonowanie. Datę, kiedy zaczęła odczuwać, na czym polega stwardnienie rozsiane, wspomina już dokładnie. - To był 2005 rok, wtedy z mężem braliśmy ślub - mówi.
Kobieta jest pogodna, zawsze była aktywna. Stara się być i teraz, nie pozwala, aby SM zepsuło jej życie. Cieszy się nim i sama nawet pozwala sobie na żarty z choroby: - Na szczęście zaczęłam się psuć od nóg, a nie od głowy. Nie potrzebuję wózka, chodzę z kijkami. Chodzi o to, żeby się nie wywalić. Duże odległości pokonuję wolno - przyznaje pani Dorota, a że zawsze była dynamiczną osobą, chciała to zmienić.
Podróże małe i duże
9 lat temu była wraz z mężem w Lipsku. Ona miała już poważne problemy z chodzeniem. On - zapalony rowerzysta - czujny wzrok na jednoślady. Przypadkowo zobaczył, jak mężczyzna bez jednej nogi bez problemów radził sobie na tandemie. Uparł się, żeby kupili sobie własny. I to był strzał w dziesiątkę.
- Właściciel jednego ze sklepów rowerowych we Wrocławiu sprowadził tandem z Niemiec specjalnie dla nas. Od tego się zaczęło. Najpierw wokół osiedla, żeby się nauczyć. Potem coraz dalej i dalej - wspomina Damm-Paradysz.
Jeździła z mężem do pracy (pracują jako architekci w tym samym miejscu), ale zaczęła się też prawdziwa rowerowa turystyka: Chorwacja, Austria, Portugalia, Niemcy. A ostatnio włoskie Dolomity. I to na tę chwilę ostatnia ich wyprawa. Niestety, być może również ostatnia na ukochanym rowerze.
Szukać złodzieja
W nocy z poniedziałku na wtorek z garażu przy ul. Partynickiej we Wrocławiu ktoś ukradł jednoślad. Jak opisuje właścicielka, "to 9-letnia Mifa z czerwonym łańcuchem, klamki deore, reszta osprzętu shimano". Niewiele on wart już w tym momencie. Opony zużyte, hamulce i korby stare. Zysku wielkiego nie będzie. A dla właścicieli to coś więcej niż zwykły rower.
- Niech sobie złodziej nawet go rozmontuje i weźmie części, ale proszę, żeby przynajmniej oddał ramę. Dobrze mi się na nią wsiada. Ten rower to dla mnie drugie nogi - przyznaje pani Dorota.
Tandem najprawdopodobniej jest nadal we Wrocławiu. Jedna z kobiet, która przeczytała na portalu społecznościowym apel Damm-Paradysz, napisała do niej, że we wtorek wieczorem widziała jednoślad na Przedmieściu Oławskim, w obrębie tzw. trójkąta bermudzkiego. Jechali na nim wysoki szczupły mężczyzna oraz krótko ostrzyżona kobieta.
Właścicielka roweru prosi mieszkańców tamtej części miasta o czujność. Sprawa została już zgłoszona na policję.
Autor: ib/gp/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne