- Jeżeli strona rządowa będzie w dalszym ciągu prezentowała takie stanowisko, jakie prezentuje, to nie mamy powodu, żebyśmy ten strajk odwołali - mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Odniósł się w ten sposób do negocjacji w sprawie podwyżek dla nauczycieli.
We wtorek kolejny już dzień toczyły się negocjacje związkowców z rządem w sprawie postulatów nauczycieli. Dalsze rozmowy mają rozpocząć się w środę o godzinie 13.
Wicepremier Beata Szydło zaapelowała o zawieszenie protestu w szkołach na czas egzaminów. Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz nie wyraził na to zgody. - To byłoby za daleko idące z naszej strony i nadmierne zaufanie do strony rządowej - stwierdził we wtorek.
Związkowcy w trakcie ostatniej tury rozmów zeszli z głównego żądania 1000 złotych podwyżki do wynagrodzeń zasadniczych. Zamiast tego zaproponowali podwyżkę w wysokości 30 procent od 1 stycznia 2019 roku oraz uwolnienie dodatku stażowego ponad ustawowy limit określony na 20 procent
Jak wyjaśniał Stanisław Wittkowicz, przewodniczący Branży Nauki i Oświaty Forum Związków Zawodowych, "te 30 procent to jest kwota dla nauczyciela stażysty na poziomie zwiększenia wynagrodzenia o jakieś 720-730 złotych miesięczne, a dla nauczyciela dyplomowanego 990 złotych".
"Trochę nam do tego porozumienia brakuje"
O stanie negocjacji Sławomir Broniarz mówił w środę w poranku "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
Pytany był, czy w tym momencie rozmów bliżej jest do strajku, czy do porozumienia z rządzącymi, stwierdził, że "tak długo, dopóki w kalendarzu nie pojawi się 8 kwietnia, tak długo mamy nadzieję na osiągnięcie porozumienia". - Realistycznie patrząc, trochę nam do tego porozumienia brakuje - dodał.
- Na pewno liczymy na większe otwarcie ze strony rządowej, na większą świadomość sytuacji, świadomość zagrożenia, które wynika i z ogromnych emocji, ogromnej desperacji i z ogromnego potencjału tych strajkujących nauczycieli - mówił prezes ZNP.
- Jeżeli strona rządowa będzie w dalszym ciągu prezentowała takie stanowisko, jakie prezentuje, to nie mamy powodu, żebyśmy ten strajk odwołali - wyjaśnił.
Pytany, czy zaproponowanie podwyżki w wysokości 30 procent to ostatnie słowo związkowców, odpowiedział: - Niestety tak.
Broniarz stwierdził także, że "to nie jest strajk działaczy, to nie jest strajk związku (ZNP - red.)" - Związek to jest 220 tysięcy ludzi, a tych, którzy zgłosili się do strajku, jest prawie 600 tysięcy, więc tutaj zdecydowana większość to są ci, którzy do żadnego związku nie należą - przekonywał.
Zawieszenie strajku na czas egzaminów? "To jest szantaż emocjonalny"
Na pytanie, czy związkowcy nie powinni zawiesić strajku dla dobra uczniów na czas egzaminów, o co zaapelowała wicepremier Beata Szydło, Broniarz odpowiedział, że to jest "szantaż emocjonalny".
- Ja wiem, że są egzaminy, ale każdy inny termin - mówię to bardzo otwarcie, bardzo szczerze - nikogo nie wzrusza - stwierdził. - Spotykam się z naprawdę dużą liczbą osób, w różnym wieku, które mówią wyraźnie: nie ustępujcie, widzimy potrzebę protestu - wskazywał.
Gość TVN24 zwrócił uwagę, że informacja o strajku pojawiła się 4 marca, a 5 marca odbyło się posiedzenie Rady Dialogu Społecznego u prezydenta Andrzeja Dudy. - Nawet słowem nie zająknięto się o sytuacji w oświacie, a już wszyscy wiedzieli o strajku - mówił Broniarz.
- Negocjacje na ostatnią chwilę są winą rządu - zaznaczył.
Strajk w czasie egzaminów?
Strajk w szkołach ma się rozpocząć 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin zbiegnie się z zaplanowanymi egzaminami: 10, 11 i 12 kwietnia ma się odbyć egzamin gimnazjalny, a 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasistów. Matury mają rozpocząć się 6 maja.
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24