"Rzeczpospolita" opisała w poniedziałek list Marka Falenty do Andrzeja Dudy. Biznesmen miał w nim napisać, że ujawni zleceniodawców i szczegóły afery podsłuchowej, jeżeli prezydent go nie ułaskawi. Przekonywał, że został "okrutnie oszukany" przez ludzi "wywodzących się z formacji" prezydenta. Publikację skomentował w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 były premier Leszek Miller. - Jeżeli by się okazało, że zleceniodawcy są jasno określeni, że był to czynnik polityczny, który użył tej sprawy do walki politycznej, to toby był bardzo poważny problem dla PiS-u - stwierdził.
"Rzeczpospolita" ujawniła w poniedziałek treść wniosku o ułaskawienie, jaki Marek Falenta miał skierować do prezydenta Andrzeja Dudy. Biznesmen "przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA, której obiecano bezkarność za odsunięcie PO od władzy" - czytamy w dzienniku.
Falenta: jeśli nie zostanę ułaskawiony, ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły
Biznesmen pisze w liście: "W hiszpańskim więzieniu 'gnije' człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa. Zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji".
"Obiecali wiele korzyści i łupów politycznych. Czekałem lata codziennie łudzony, że niebawem nadejdzie dzień, w którym zostanę przez Pana ułaskawiony" - zwrócił się Falenta do prezydenta w cytowanym przez "Rzeczpospolitą" liście.
"Nie widać nadziei na jego nadejście. Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły" - miał napisać biznesmen.
Jak zaznacza dziennik, Falenta "w piśmie wymienia 12 osób - prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, szefa CBA Ernesta Bejdę, oficerów biura i dziennikarzy piszących o aferze".
"To wygląda na szantaż"
Do publikacji "Rzeczpospolitej" odniósł się w poniedziałek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Leszek Miller, były premier, a obecnie europoseł.
- Kiedy przeczytałem ten list, to pomyślałem, że on jest tak napisany, żeby prezydent Duda nie mógł ułaskawić autora tego listu. To wygląda na szantaż i gdyby prezydent postąpił zgodnie z intencją autora tego listu, toby się naraził na bardzo poważną krytykę - wskazywał.
Na uwagę prowadzącego program, że w założeniu list nie miał być publikowany, Miller odpowiedział: - Nigdy nie można zakładać, że jak coś się napisze, to to nigdy nie ujrzy światła dziennego, zwłaszcza jeżeli list ma przejść całą procedurę. Jeśli pan Falenta uważał, że to nigdy nie zostanie podane do publicznej wiadomości, to tylko potwierdzał swoją naiwność - dodał.
"Dwie możliwości są w miarę realne"
Przypomniał też, że "Falenta jest skazany na 2,5 roku więzienia". - W tej sytuacji każdy robi wszystko to, co może, żeby się z tego więzienia wydostać przed terminem - podkreślił.
W ocenie gościa "Rozmowy Piaseckiego" "dwie możliwości są w miarę realne". - Albo Falenta zaczął to [nagrywanie w aferze podsłuchowej - przyp. red.], bo liczył na profity w biznesie, bo dobrze wiedzieć, co biznesmeni czynią, jakie mają plany, albo miał jakiś kontakt ze służbami specjalnymi. Tylko jest pytanie z jakimi - skomentował Miller.
- Jeżeli by się okazało, że zleceniodawcy są jasno określeni, że był to czynnik polityczny, który użył tej sprawy do walki politycznej, to toby był bardzo poważny problem dla PiS-u - ocenił były premier.
"Moje spotkanie z Aleksandrem Kwaśniewskim zostało nagrane"
Miller dopytywany przez prowadzącego, czy jego rozmowy też zostały nagrane w aferze podsłuchowej, odparł: - Tak. Ja zostałem poinformowany przez prokuraturę, że moje spotkanie z Aleksandrem Kwaśniewskim zostało nagrane.
- Prokurator pytał mnie, czy w tym terminie rzeczywiście tam byłem i tak dalej. Nie usłyszałem [tego nagrania - przyp. red.]. Jego chyba nie ma, są tylko zeznania kelnerów - powiedział były premier.
Dodał, że nagrana rozmowa odbyła się "sześć albo siedem lat temu". - My z Aleksandrem Kwaśniewskim jak się spotykaliśmy, to zazwyczaj rozmawialiśmy o sytuacji na lewicy. Wtedy ja rywalizowałem z Januszem Palikotem i próbowaliśmy Aleksandra Kwaśniewskiego przeciągnąć na naszą stronę, co się nie udało. Rozmawialiśmy też o sytuacji rodzinnej, przecież znamy się doskonale - podkreślił.
Miller: im więcej samodzielnie startujących partii na opozycji, tym bardziej prawdopodobne zwycięstwo PiS
Miller mówił też o sytuacji opozycji przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Stwierdził, że podział na blok chadecki, centrowy i lewicowy "byłby błędem".
- Dlatego że nie uwzględnia wpływu profesora D'Hondta [metody liczenia głosów - przyp. red.]. Uważam, że im więcej będzie partii politycznych, które będą startowały samodzielnie albo bloków po stronie opozycji, to perspektywa zwycięstwa PiS-u jest bardziej prawdopodobna - ocenił gość TVN24.
Pytany o przyszłość Sojuszu Lewicy Demokratycznej po wyborach do europarlamentu, stwierdził: - SLD mówi, że nasz udział w Koalicji Europejskiej był udany i chcemy dalej w tym projekcie uczestniczyć.
- Grzegorz Schetyna ma sukces, że udało mu się doprowadzić do zjednoczenia tego bloku - powiedział.
"Trzeba też mieć wariant B, wariant rezerwowy"
Europoseł i były premier zaznaczył, że SLD powinno się "trzymać Schetyny", ale "nie za wszelką cenę"
- To kwestia szans i możliwości wprowadzenia do Sejmu reprezentantów SLD. To już musi Włodzimierz Czarzasty [przewodniczący SLD - przyp. red.] i kierownictwo SLD oceniać. Trzeba też mieć wariant B, wariant rezerwowy. Jeżeli nie ze Schetyną, to trzeba wiedzieć z kim. Wtedy w jakimś porozumieniu nie tylko z Robertem Biedroniem, ale całym blokiem lewicowym, choć to będzie gorszy wariant - podkreślił Miller.
Zaznaczył jednak, że "trzeba zapytać o wiarygodność Wiosny". - Jeżeli Robert Biedroń składa co chwila wykluczające się oświadczenia, to jego wiarygodność jest podważona. Myślę, że nawet wielu jego zwolenników i sojuszników ma dzisiaj wątpliwości, czy warto ten projekt jeszcze popierać - dodał gość "Rozmowy Piaseckiego".
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24