Prokuratura i policja badają sprawę rodzinnego domu dziecka w Sucuminie (woj. pomorskie). Reporterka programu "Uwaga" TVN dotarła do wychowywanych tam dzieci, które skarżą się, że były przez swoich opiekunów notorycznie wyzywane, bite, głodzone, duszone, a nawet rażone paralizatorem.
- Od szmat dziewczyny wyzywają, nawet te małe, które mają po siedem lat Że jest się zwykłym gównem, do niczego się nie nadaje. Że jesteśmy niczym - tak o warunkach w rodzinnym domu dziecka w Sucuminie na Pomorzu mówi jedna z jego wychowanek. - Chłopak nie chciał robić pompek. Został porażony paralizatorem, kopany w żebra - relacjonuje inna. - Powiem szczerze, w domu mama mnie nie uderzyła, a obcy ludzie mnie biją. Byłam duszona i w ogóle - dodaje kolejne z dzieci.
Kiedy agresja słowna i fizyczna ze strony opiekunów miała się nasilić, wychowankowie zaalarmowali reporterów programu "Uwagi" TVN.
Po ich przybyciu na miejsce, mężczyzna, który przedstawił się jako syn dyrektora Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych, nie chciał odnieść się do zarzutów dzieci i wezwał policję. Ta zajęła się jednak nie reporterami, a wysłuchaniem podopiecznych.
Pierwsza skarga już cztery lata temu
Rodzinne domy dziecka w Sucuminie i Starogardzie Gdańskim prowadzi to samo małżeństwo.
Okazuje się, że pierwsza skarga na zastępczych rodziców do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie wpłynęła już cztery lata temu. Dyrektorka tej placówki Tatiana Neumann broni jednak opiekunów, na których skarżą się dzieci. - To jest moja koleżanka, z którą znamy się od urodzenia. Nie wyrzeknę się tej znajomości - tak o jednej z opiekunek mówi Neumann w rozmowie z "Uwagą" TVN.
Sprawą zajmuje się już jednak Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. - Będą wyjaśniane wszelkie wątki, będą realizowane wszelkie czynności, w tym przesłuchania świadków - zapewnia Tatiana Paszkiewicz z gdańskiej prokuratury. Na wyniki śledztwa czeka też Rzecznik Praw Dziecka. - Dzieci mówiły o biciu, o wkładaniu głowy do toalety, o odbieraniu telefonów - mówi Beata Sobocińska z biura rzecznika. Po interwencji reporterów prawie wszystkie dzieci zgromadzono w jednym z dwóch domów prowadzonych przez tych samych ludzi, mają zakaz rozmawiania z obcymi.
Autor: ts/tr / Źródło: Uwaga TVN