Skrajna nieodpowiedzialność - tak można nazwać zachowanie jednego z rowerzystów, który przemierzał warszawskie ulice po zmroku, bez tylnego oświetlenia roweru. Mężczyzna dwa razy przejechał na czerwonym świetle. Ryzykowną i niezgodną z przepisami jazdę zarejestrował nasz reporter Lech Marcinczak.
Rowerzysta, którego nasz reporter ledwo zauważył, przejeżdżał Woronicza około 17.30. Nie miał tylnego oświetlenia.
- Pan jechał na rowerze, pomimo pogody. Niestety nie zadbał o swoje bezpieczeństwo. Mężczyzna nie miał światła - opisywał Marcinczak. - Jechał bez oświetlenia i na czerwonym świetle przejechał dwa razy - dodał.
Reporter przekazał, że pana na rowerze nie było w ogóle widać. - Na żywo nie było widać odblasków, które widać na materiale wideo. Rowerzysta miał światło z przodu, ale z tyłu był niewidoczny - opowiedział Marcinczak, który zwrócił uwagę, że było to wyjątkowo ryzykowne także ze względu na panujące warunki pogodowe. - Przy tej pogodzie jeżdżenie bez oświetlenia jest wyjątkowo niebezpieczne - stwierdził.
Ponadto mężczyzna dwukrotnie przejechał na czerwonym świetle. Najpierw na Woronicza na skrzyżowaniu tuż przed ulicą Bukietową, a potem na skrzyżowaniu Woronicza z Puławską.
Rowerzyści-widma
Rok temu nasz reporter spotykał się z podobnymi sytuacjami. Wtedy ekspert ruchu drogowego Marek Konkolewski w rozmowie z tvnwarszawa.pl przypominał, w jaki sposób powinni być oświetleni rowerzyści.
- Każdy rower powinien być wyposażony w światło barwy białej lub żółtej skierowane do przodu, a także światło barwy czerwonej tylne - mówił. - Jeżeli kogoś stać na rower, to powinien również zainwestować w światełka - podsumował.
W zeszłym roku pisaliśmy o tym, że niektórzy cykliści świecą jak choinki, a inni o oświetleniu całkiem zapominają. Wtedy reporter tvnwarszawa.pl zwracał uwagę na rowerzystów, którzy nocą na ulicach są, ale... jakby ich nie było.
- Rowerzyści chcą być na ulicach traktowani na równi z kierowcami, ale zapominają, że oprócz praw mają również obowiązki, a jednym z nich jest oświetlenie - mówił Lech Marcinczak.
Przypominamy sytuacje, które dostrzegł na drogach nasz reporter.
mp/ec