Gdyby nie pomoc strażników miejskich, dziecko mogło urodzić się w samochodzie. Przyszli rodzice utknęli w korku na trasie W-Z. Pomogli strażnicy.
Jak opisują w komunikacie strażnicy miejscy, minęła właśnie godzina 16, gdy głośne trąbienie i sygnały dawane światłami przez kierowcę jeepa jadącego w korku za radiowozem zwróciły uwagę strażników miejskich z I Oddziału Terenowego, jadących aleją Solidarności w kierunku Wisły.
Poprosił o pomoc w pokonaniu zatoru
"W pewnej chwili, na wysokości placu Bankowego, auto zatrzymało się obok funkcjonariuszy, a kierujący nim mężczyzna otworzył szybę. Zdenerwowany powiedział, że wiezie rodzącą żonę do szpitala na Karowej i poprosił o pomoc w pokonaniu zatoru, który zwykle o tej porze tworzy się na Trasie W-Z. Z doświadczenia wiemy, że na pokonanie tego odcinka w korku potrzeba w tym miejscu 2-3 kwadranse" - wyjaśniają funkcjonariusze.
O sytuacji poinformowali stanowisko dowodzenia, a po uzyskaniu zgody na asystę strażnicy nakazali kierowcy, by jechał za nimi. Samochody pokonały trasę do szpitala w kilka minut. Przed szpitalem mężczyzna poprosił funkcjonariuszy, by zaprowadzili rodzącą kobietę do izby przyjęć. Po zabraniu z samochodu niezbędnych rzeczy przyszły ojciec dołączył do niej, dziękując strażnikom miejskim za pomoc.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock