Protest rozpoczął się po godz. 12. Uczestnicy stali najpierw naprzeciwko kancelarii premiera – na chodniku Alej Ujazdowskich.
Później zaczęły dochodzić kolejne osoby, a protest przeniósł się na jezdnię.
"Autobusy są kierowane na trasy objazdowe przebiegające najbliższymi dostępnymi ciągami, zasadniczo: Belwederska - Spacerowa - Goworka - Puławska - al. Szucha - pl. Na Rozdrożu i dalej swoimi trasami" - podawał Zarząd Transportu Miejskiego.
W manifestacji brali udział pracownicy z różnych rejonów Polski. Domagali się podwyżek, alarmowali też, że coraz więcej osób odchodzi z pracy.
"Domagają się swoich praw"
- Słychać syreny, jest głośno, domagają się swoich praw – relacjonował Michał Gołębiowski, reporter TVN24.
Protestujący alarmowali, że pieniądze na podwyżki zostały zamrożone. Jak przekazał reporter TVN24, przekonywali też, że od 10 lat nie dostali podwyżki, a przez ostatnie trzy lata 17 tysięcy pracowników zrezygnowało.
- Tłumaczą, że mają dużą wiedzę prawniczą, a zarabiają niewiele – podkreślał reporter TVN24.
ran/mś