Blokowali Królewską, zamawiali Ubera. Szarpanina obok ministerstwa

Przepychanki na Marszałkowskiej
Źródło: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Urwane koguty, zerwane naklejki, szarpanie samochodów. Takich metod walki z - ich zdaniem - nieuczciwą konkurencją chwycili się warszawscy taksówkarze. Spontaniczny protest nie dotarł jednak przed Ministerstwo Cyfryzacji, gdzie trwało spotkanie z przedstawicielami firmy Uber.

Spotkanie ministrów Cyfryzacji i Infrastruktury z dyrektorem generalnym Ubera na Europę Środkowo-Wschodnią poprzedziło konferencję prasową, na której firma ogłosiła, że w Krakowie powstanie pierwsze poza USA centrum inżynieryjne, w którym rozwijany będzie projekt roweru Jump (elektrycznego roweru do wypożyczania).

Współpraca rządu z Uberem nie podoba się taksówkarzom, którzy od dawna uważają, że firmy świadczące tego typu usługi, obchodzą przepisy i łamią prawo. Są też zawiedzeni, bo Ministerstwo Infrastruktury wielokrotnie zapowiadało podniesienie wymagań wobec takich firm i korzystne dla taksówkarzy zmiany w ustawie o transporcie drogowym.

Nie dojechali przed ministerstwo...

Już wczoraj zaczęli zwoływać się za pośrednictwem Facebooka, by protestować przed ministerstwem. We wtorek rano zebrali się na placu Bankowym, skąd planowali przejechać na Królewską. Tu jednak czekała ich niespodzianka - policja nie wpuściła taksówek na ten odcinek ulicy.

W odpowiedzi kierowcy zablokowali odcinek między placem Grzybowskim i Marszałkowską. Inni zaczęli zdejmować koguty i w ten sposób dali radę wjechać przed ministerstwo. Wtedy policja całkowicie zamknęła ruch dla aut prywatnych na Królewskiej, między Marszałkowską a placem Piłsudskiego. Przejechać mogły tylko autobusy komunikacji miejskiej i pojazdy służb miejskich.

... więc zamówili Ubera

- Zrobiło się nerwowo. Taksówkarze zaczęli wysiadać z samochodów i zamawiać kursy Ubera w to miejsce - relacjonuje Mateusz Szmelter, reporter tvnwarszawa.pl. Gdy zamówione auta pojawiły się na miejscu, zaczęło się ich blokowanie.

- Zaczęły się pyskówki i przepychanki. Z największą niechęcią spotkali się ci spośród nich, którzy mieli oznakowania legalnych taksówek - relacjonuje nasz reporter. Na jego nagraniu widać, jak kierowcy szarpią jedno z takich aut i próbują zrywać z niego naklejki z oznaczeniami. Wcześniej mieli też urwać koguta z napisem "TAXI". Spięcie próbowali załagodzić policjanci.

Policyjne kontrole

Protest zakończył się około 11.30. Jak przekazał nam Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji, nikt nie został pouczony ani ukarany mandatem.

Policja wyjaśnia też, co mogło być powodem wzywania na Królewską kierowców Ubera. - Taksówkarze prosili nas o kontrole kierowców świadczących usługi przewozu osób za pośrednictwem aplikacji Uber. Informowali nas, że mogą oni naruszać prawo swoim działaniem - mówi Mrozek. I dodaje, że policjanci skontrolowali kilku takich kierowców, ale tylko jeden przewoził pasażera. - Potwierdzono, że był świadczony przewóz osób, a kierowca nie miał licencji. Przygotowaliśmy dokumentację, która zostanie przekazana do Inspekcji Transportu Drogowego, która zajmie się dalszym postępowaniem - wyjaśnia.

W przypadkach, gdy w kontrolowanych autach byli wyłącznie kierowcy, policja nie miała podstaw do stosowania wobec nich jakichkolwiek sankcji.

Protest taksówkarzy na ulicach Warszawy

kk/r

Czytaj także: