W środę po blisko 6 godzinach zakończyły się mowy końcowe w procesie m.in. o zabójstwo w 1992 roku byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza oraz jego małżonki Alicji Solskiej-Jaroszewicz. Tego dnia swoje mowy wygłosili obrońcy oskarżonych w tym procesie Roberta S., Dariusza S. oraz Marcina B. Obrońcy wnieśli o uniewinnienia i mówili m.in. o "wyreżyserowanej sprawie" i "polowaniu" na głównego oskarżonego Roberta S.
Na poprzedniej rozprawie 28 października swoje mowy końcowe wygłosili m.in. prokuratorzy, którzy zażądali łącznej kary dożywocia dla Roberta S., oskarżonego m.in. o zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów, oraz 7 i 5,5 lat pozbawienia wolności dla Dariusza S. i Marcina B. Wszyscy oskarżeni byli członkami tzw. gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu napadów rabunkowych.
Do mów obrońców oskarżonych Roberta S., Dariusza S., oraz Marcina B. na koniec rozprawy odnieśli się prokuratorzy oraz pełnomocnik syna b. premiera, Andrzeja Jaroszewicza, mec. Beata Czechowicz.
Prokurator Katarzyna Płończyk oceniła, że użyte przez obronę określenia, jak "zmuszanie do wyjaśnień" czy "polowanie na człowieka" i "łamanie człowieka niewinnego" to argumenty pozamerytoryczne - ad personam, które jej zdaniem są "wyrazem słabości i braku konkretnych argumentów".
Z kolei według mec. Czechowicz obrońcy starali się "utworzyć wrażenie chaosu", a Marcin B. oraz Dariusz S. zeznawali w "sposób bardzo precyzyjny" o okolicznościach zdarzeń z 1992 roku.
"Siedem lat za bujną fantazję, to dużo"
Zdaniem obrońcy Roberta S., mec. Dawida Dąbrowskiego w tej sprawie prokuratura chce "przekonać do hipotezy, która zwyczajnie jest sprzeczna z prawdą", a działania prokuratury w śledztwie "były próbą złamania niewinnego człowieka". Zdaniem obrońcy, jego klienta Roberta S. w ogóle nie było na miejscu zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów.
Adwokat zwrócił uwagę, że podstawy faktyczne aktu oskarżenia Roberta S. "charakteryzują się niezwykłą słabością". Ocenił, że wersje wydarzeń, podawane jako podstawa faktyczna aktu oskarżenia, "w zasadzie nie pokrywają się z materiałem pierwotnego śledztwa (z lat 90. - red.) dotyczącego zabójstwa państwa Jaroszewiczów, które w istocie już prowadzone było od samego początku". Jego zdaniem czynności dowodowe wykonywane w śledztwie wobec oskarżonych w tej sprawie były "wyreżyserowane" i de facto chodziło o "polowanie na Roberta S.".
Na ten ostatni aspekt zwracali uwagę wszyscy obrońcy. Wskazywali, że postępowanie dowodowe nie wniosło nic nowego do tej sprawy w porównaniu do lat 90., a jedynym nowym elementem były wyjaśnienia Dariusza S. i Marcina B., w których mówili oni o swoim udziale w napadzie w 1992 r. W ocenie obrony te wyjaśnienia nie wynikały jednak z faktu ich udziału w tym zdarzeniu, tylko kalkulacji procesowych związanych m.in. z pragnieniem złagodzenia kar w innych sprawach.
- Siedem lat za bujną fantazję, to dużo - ironizował obrońca Dariusza S. mec. Tomasz Ode.
W październiku prokuratura przekonywała, że Dariusz S. i Marcin B. zasługują na zastosowanie nadzwyczajnego złagodzenia kary. "Bez wyjaśnień tych osób, sprawy objęte tym aktem oskarżenia pozostałyby niewyjaśnione, a rodziny nie poznałyby nigdy prawdy" - podkreślała wtedy prokurator.
Sąd ogłosi wyrok w piątek, 22 listopada o godzinie 14
Sprawa dotyczy jednej z najbardziej bulwersujących zbrodni początku lat 90. Piotr Jaroszewicz - premier PRL w latach 1970-1980 - zginął zamordowany wraz z żoną Alicją Solską-Jaroszewicz w ich domu w Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. Ponadto akt oskarżenia dotyczy zabójstwo małżeństwa S. w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowania zabójstwa mężczyzny w Izabelinie w 1993 r.
Prokuratura informowała o przełomie w sprawie w 2018 r. Finalnie oskarżyła Roberta S. o uduszenie Piotra Jaroszewicza oraz o zastrzelenie jego żony w ich domu w Aninie. Robert S. jest także oskarżony o zbrodnie z Gdyni i Izabelina. Dariusz S. i Marcin B. oskarżeni są z kolei o współudział w zabójstwie b. premiera.
Autorka/Autor: katke/gp
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell