Rzucił racą w mieszkanie w czasie marszu narodowców. Jest wyrok

Mieszkanie zapaliło się po tym, jak na balkon wpadła raca
Prokuratura przedstawiła mężczyźnie zarzuty
Źródło: TVN24
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał 37-letniego Piotra K. na 10 miesięcy więzienia. Mężczyzna był oskarżony o to, że w czasie marszu 11 listopada rzucił racą w balkon mieszkania, czym spowodował pożar.

"Informujemy, że Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie wyrokiem z dnia 17 czerwca 2021 r. uznał oskarżonego Piotra K. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu i wymierzył mu karę 10 miesięcy pozbawienia wolności. Ponadto orzekł obowiązek naprawienia szkody na rzecz Spółdzielni Mieszkaniowej 'Domy Spółdzielcze' w wysokości 4.296,95 zł oraz zasądził na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe w łącznej kwocie 5.742 zł" - przekazała nam sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie.

Na początku maja informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, że prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Oskarżony nie przyznawał się do winy.

Trafił w lokal zajmowany przez artystę

Mężczyzna został skazany za czyn z 11 listopada zeszłego roku. W trakcie trwającego w Warszawie marszu narodowców mężczyzna rzucił rozpaloną racą w kierunku budynku mieszkalnego przy alei 3 maja. Celował w tęczową flagę i baner Strajku Kobiet, które wisiały na balkonie. Raca trafiła jednak dwa piętra niżej, w drzwi i próg lokalu zajmowanego przez artystę Stefana Okołowicza, który miał tam swoją pracownię. Rzeczoznawca ocenił, że straty na szkodę Okołowicza oraz Spółdzielni Mieszkaniowej Domy Spółdzielcze wyniosły ponad cztery tysiące złotych.

pan2
Uczestnicy marszu wrzucili racę na balkon mieszkania. "Witkacy o mało nie oberwał"
Źródło: TVN24

Szykował się do wyjazdu

Policja zatrzymała Piotra K. 13 listopada w Białymstoku. Jak informowała Komenda Stołeczna Policji, tożsamość 37-latka udało się ustalić za pomocą m.in. monitoringu. Śledczy zatrzymali go w ostatniej chwili. "Szykował się do wyjazdu z kraju. Jego samochód był przygotowany do drogi, rzeczy spakowane i włożone do auta" – przekazywała stołeczna policja.

Z ustaleń śledczych wynikało, że mężczyzna po marszu wrócił do rodzinnego Białegostoku. Gdy dowiedział się, że szuka go policja, szykował się do wyjazdu do Brukseli, gdzie prowadził firmę. Mężczyzna miał poprosić matkę, by wyrzuciła kurtkę, w której był na manifestacji w Warszawie.

K. nie przyznawał się do winy. Z wyjaśnień, które złożył, wynikało, że racę rzucił "ktoś za jego plecami", a jego raca odbiła się od kamienicy i spadła na ziemię.

Czytaj także: