Znów problem z gruntami na budowie metra. Deweloper informuje prokuraturę

Wojewoda o swojej decyzji
Źródło: TVN24

Firma, która rości sobie prawo do gruntu w rejonie budowanej stacji metra księcia Janusza, zdecydowała się zawiadomić o sprawie prokuraturę – podaje portal TransportPubliczny.pl. Deweloper Lokaty Budowlane zarzuca urzędnikom poświadczenie nieprawdy.

To nie pierwsze problemy z własnością gruntu w okolicy tej stacji. Miesiąc temu Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego uchylił decyzję na budowę na skutek odwołań między innymi Spółdzielni Mieszkaniowej "Koło" i Towarzystwa Ochrony Przyrody. Inspektor miał wątpliwości, czy ratusz dysponuje wszystkimi działkami, na których toczą się prace. Jak wyliczała wiceprezydent Renata Kaznowska, chodziło o sześć działek, które "nie wchodzą w bezpośredni obszar inwestycji". Kryzys zażegnał wojewoda Zdzisław Sipiera, który wydał nowe pozwolenie na budowę.

Deweloper oskarża urzędników

Teraz problem wraca za sprawą firmy Lokaty Budowlane, która rości sobie prawo do własności gruntu w rejonie budowy metra. Jak informuje portal Transport-Publiczny.pl, w złożonym zawiadomieniu deweloper twierdzi, że Andrzej Franków, wicedyrektor ZTM i Wiesław Witek, dyrektor ZTM, działający w imieniu miasta, złożyli dwukrotnie fałszywe oświadczenia w przedmiocie prawa do dysponowania nieruchomością na cele budowlane. Chodzi o działki, które były niezbędne na etapie prac przygotowawczych do budowy II linii metra, w tym do przekładek podziemnych instalacji.

Jak czytamy na portalu, firma przekonuje, że w nabyła dwie działki przy Górczewskiej w czerwcu 2015 r. na podstawie aktu notarialnego. Deweloper, podobnie jak wcześniej spółdzielnia, przekonuje, że nie chce wstrzymywać budowy metra na Wolę. – Chcieliśmy zawrzeć porozumienie z miastem – zapewnia cytowany przez portal prezes spółki Marek Kwiatkowski i dodaje, że we wrześniu doszło do spotkania, na którym urzędnicy mieli nawet potwierdzić, że nie mają praw do gruntów spółki. - Miasto podjęło szereg działań, skupiając się na przewlekaniu poszczególnych procedur, i przeprowadziło inwestycje z naruszeniem prawa, czego kulminacją jest poświadczenie nieprawdy przez urzędników, by uzyskać pozwolenie na budowę, które już raz w oparciu o te same dokumenty zostało uchylone przez GINB – przypomina Kwiatkowski.

Miasto gra na zwłokę?

Prezes twierdzi, że miasto postanowiło grać na czas przewlekając sprawę w szeregu postępowań administracyjnych i sądowych, by ewentualne rozstrzygnięcie nastąpiło już po zakończeniu budowy. Dodał, że na to - jako właściciel gruntów - firma nie może się zgodzić.

Ratusz na razie nie komentuje sprawy. - Oficjalne nic do nas nie wpłynęło, na razie to dla nas wyłącznie fakt medialny. Na razie to zawiadomienie, jeśli prokuratura podejmie postępowanie, to na pewno nas poinformuje - mówi nam Igor Krajnow, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego. Jednocześnie podtrzymuje, że miasto dysponuje wszystkimi gruntami, które są niezbędne to prowadzenia inwestycji.

b/mś

Czytaj także: